Chociaż byliśmy w ciepłych promieniach słonecznych, które powinny zwiększyć objętość gazu i zwiększyć siłę noszenia, Explorer był spowolniony i nie był skłonny by się wznosić, w rzeczywistości trochę osiadł. Stało się jasne, że ponieważ mieliśmy do czynienia z niezwykle dużym balonem, odpowiedzi nasuwały się same. Nagle Anderson rozładowywał i wyrzucił torbę po torbie przez śluzę powietrzną zbiornika zsypowego – prawie 400 funtów ładunku. Nagle balon zaczął się wznosić, wkrótce wskaźnik wznoszenia wskazywał prędkość wznoszenia 500 stóp na minutę.

Podczas następnej godziny balon wznosił się stabilnie do 40 000 stóp, prawie tyle zaplanowaliśmy. Nigdy na żadnych wcześniejszych lotach do stratosfery nie zdarzyło się, że balon miał przerwę we wznoszeniu się między ziemią, a maksymalną wysokością lotu.

Przez półtorej godziny, Kapitan Anderson, poprzez ostrożne i ciągłe operowanie zaworem, utrzymywał balon w perfekcyjnej równowadze. Ani nie opadał, ani się nie wznosił.

Byliśmy na 40 000 stóp, jak zaplanowano, podczas gdy różne urządzenia wykonywały różne cykle do których były stworzone. Odpaliliśmy licznik Gajgera by zanotować kierunki ruchów promieni kosmicznych. Magnetyczne przekaźniki tego urządzenia klikały gdy promienie przechodziły przez cienki otwór aparatu.

Kiedy klikanie było na poziomie jeden lub dwa na minutę przy poziomie ziemi, tutaj urządzenie klikało znacznie szybciej. Później brzmiało to, jak kilka maszyn do pisania w biurze, albo jak stado kurczaków dziobiące ziarno z metalowego garnka. Promienie przechodziły teraz ok. 50 razy szybciej niż przy powierzchni ziemi.

Zakręciliśmy zawór z gazem i Explorer ponownie zaczął się wznosić. Było prawie południe, czasu górskiego (standardowego czasu w USA -  regionu położonego w rejonie gór skalistych, 7 godzin różnicy czasu względem Greenwich), i przez następną godzinę poruszaliśmy się równomiernie w górę. O 13.00 dochodziliśmy do poziomu 60 000 stóp i Major Kepner przygotowywał balon by przejść w stan równowagi. Zaczęło się operowanie zaworem i balon zaczął opadać.

WSZYSTKO DOBRZE – NAGLE ROZDARCIE W BALONIE

W czasie gdy przekazywałem odczyty z instrumentów przez radio, usłyszałem nagle brzęknięcie i hałas na górze gondoli.


Spojrzeliśmy w górę przez trzy-calowa szczelinę i zobaczyliśmy ze hałas był spowodowany dodatkową  małą lina zwisającą z góry gondoli.

Co spowodowało ze sznur odpadł? Patrząc wciąż wyżej, byliśmy zaskoczeni widząc ogromne rozdarcie w dolnej powierzchni balonu. Było wtedy kilka minut po 13. Gaz nie rozszerzał się wystarczająco by kompletnie wypełnić balon. Gdyby rozdarcie się wydarzyło, góra balonu powinna stać się zaokrąglona na wysokości ok. 65 000 stop. Wodór „wylewałby” się przez tzw. appendix – dodatkowy otwarty rękaw (przerwa we włóknie) w górnej części balonu i Explorer automatyczne przestałby się wznosić. Od tego momentu, jako że pozbyliśmy się dodatkowego balastu, mogliśmy się wzbić do 75000 stop.

Wzbijanie się wyżej po pojawieniu się rozdarcia nie było zalecane. Gaz znajdował się jedynie poniżej rozdarcia. Operowaliśmy pokrętłami od gazu. Ale bardzo gorące promienie słoneczne rozszerzały wodór tak szybko ze operowanie pokrętłami powodowało tylko kontrolę nad nadwyżką gazu. Minęło 20 minut zanim powłoka balonu zaczęła opadać. W rzeczywistości, on trochę się zwiększał.

Wyobraźcie sobie nasze uczucie przez kilka minut! Wyglądało to jakby wąż od zaworu rozdzielił się z rozdartym włóknem. Gdyby to się zdarzyło, bylibyśmy bezradni. Operowaliśmy tym zaworem nie mniej niż 150 razy podczas lotu. Nigdy nas nie zawiodło chociaż ani nie widzieliśmy, ani nie słyszeliśmy tego zaworu pracującego.

Przez górny iluminator obserwowaliśmy powiększające się rozdarcie we włóknie. Minuty wolno mijały, magnesy promieniowania kosmicznego klikały, brzęczyki stukały z całych sił w barometrze, urządzenia w kamerach klikały jednocześnie z regularnymi przerwami.

Ponad naszymi głowami było 5 szklanych fiolek, każda miała ponad stopę średnicy, z których wypompowano powietrze. Zamierzaliśmy otworzyć je na wysokości 75 000 stop żeby uzyskać próbki powietrza ze stratosfery, ale teraz otworzyliśmy je na wysokości 60 000 stop. Słyszeliśmy słaby syk jak każdy z zaworów się odłamywał, metodycznie, zamykaliśmy zawory ponownie, tym samym zapieczętowując próbki.


Po drugiej stronie gondoli stał Major Kepner, a jego ręka leżała na specjalnej dźwigni, która zwolniłaby spadochron o powierzchni 80 stóp, zainstalowany przez jego projektanta, Majora E. L. Hoffmana. Kepner był gotowy by zwolnić dźwignię, co spowodowałoby rozpadniecie się balonu. Jednakże, kiedy balon został rozerwany na dużo mniejszej wysokości, nikt nawet nie sięgał po dźwignię od spadochronu.

19

CZY WIDZIAŁES KIEDYŚ PORTRET Z PROMIENIOWANIA KOSMICZNEGO?
BADANIE TEJ ZAGADKOWEJ FORMY ENERGII BYŁO JEDNYM Z GŁÓWNYCH CELÓW TEGO LOTU. TUTAJ BRYGADIER GENERAŁ OSCAR WESTOVER, ASYTENT DYREKTORA SIŁ POWIETRZNYCH USA, KONTROLUJE FOTOGRAFICZNE ZAPISY TESTOWE POKAZANE MU PRZEZ KAPITANA STEVENSA. GENERAŁ WESTOVER, CZŁONEK KOMITETU DORADCZEGO LOTU I WETERAN BALONIARSTWA, PRZELECIAŁ SAMOLOTEM Z WASZYNGTONU DO OBOZU TUŻ PRZED ODLOTEM.

OPIS OPADANIA PRZEZ RADIO.

Obok Majora Kepnera był Kapitan Anderson, trzymający rękę na pneumatycznym zaworze balonowym. Oboje patrzyli na zmianę na balon powyżej, na wskaźnik wznoszenia (który, teraz stał się wskaźnikiem opadania) i na stratoskopy, które dawały znaki o prędkości opadania.

Czasami rozmawialiśmy przez radio. Ale delikatnie inna rozmowa toczyła się, gdy usłyszeliśmy ostrzegające odgłosy ponad nami. Delikatne odgłosy gwiżdżenia nadchodziły z dachu gondoli co pewien czas. Niektóre z tych odgłosów oznaczały nowe rozerwania, albo powiększania się rozerwań już istniejących.

20

POWYŻEJ SWIECĄCY RZĄD SWIATEŁ KTÓRY OŚWIETLA NAJWIĘKSZY BALON ŚWIATA. DOMINUJĄCY NA AFISZU PRZEZ NOC Z 27 NA 28 LIPCA PONAD 60 000 KANDELI (JEDNOSTKI NATĘŻENIA SWIATŁA) ZALEWAŁY ELEKTRYCZNYM SWIATŁEM BALON I ZIEMIĘ PRZY KTÓRYM PRACOWAŁO PONAD 200 OSÓB.

21

PRZEZ WIJĄCE SIĘ SERPENTYNOWE TUBY Z PŁÓTNA POMPOWANO GAZ DO WIELKICH POJEMNIKÓW, TOREB.
ZDJĘCIA ZROBIONO W NOCY GDY NADMUCHIWANO BALON. KAPITAN ORVIL A. ANDERSON, DOWODZĄCY PRACĄ NA ZIEMI I WSPÓŁPILOT PODCZAS LOTU, POKAZANY KIERUJĄCY MĘŻCZYZNAMI, KTÓRZY OTWIERAJĄ ZAWORY CYLINDRÓW BY WTŁACZAĆ GAZ PRZEZ MATERIAŁOWE RURY. RURY ROZCIĄGAŁY SIĘ PRZEZ 300 STÓP WZDŁUŻ DOLINY AŻ DO ŚRODKA BALONU. PONAD 210000 STÓP SZEŚCIENNYCH HYDROGENU PRZEPŁYNĘŁO PRZEZ MATERIAŁOWE RURY PODCZAS 6-GODZINNEGO NADMUCHIWANIA. PONAD CYLINDRAMI ZNAJDUJĄ SIĘ SOSNOWE GAŁĘZIE, KTÓRE CHRONIĄ PRZED  PROMIENIOWANIEM SŁONECZNYM.