Zdobycie stratosfery od dawna fascynowało naukowców. Pierwsze loty w celach naukowych odbywały się na sprzęcie nie różniącym się od normalnych balonów sportowych. W miarę uzyskiwania coraz wyższych pułapów, zaczęto stosować specjalne aparaty tlenowe, a czasem również kabiny hermetyczne. Stratostaty wyposażono również w najdoskonalsze przyrządy naukowe.
Zdobywanie coraz wyższych warstw atmosfery łączyło się oczywiście z ustanawianiem rekordów wysokości i w tej dziedzinie aerostaty przez dziesiątki lat nie miały konkurencji. Nie rekordy jednak stanowiły cel tych wypraw, w których nie jeden badacz stracił życie. Do chwili zastosowania rakiet wysokościowych stratostaty były najdoskonalszym środkiem umożliwiającym dotarcie do górnych warstw atmosfery i zdobycie tam cennych wiadomości.
Liczne loty stratosferyczne przyczyniły się do wzbogacenia wiedzy o składzie atmosfery, jej wilgotności, temperaturach panujących na wielkich wysokościach, promieniowaniu kosmicznym i słonecznym, życiu drobnoustrojów w atmosferze, prądach powietrznych i ich wpływie na zjawiska atmosferyczne.
Stratostat przed startem przypomina kształtem gruszkę. Powłoka tylko częściowo napełniona jest gazem nośnym. Doskonale to ilustrują dwie całostki wydane z upoważnienia Komitetu Organizacyjnego Pierwszego Polskiego Lotu do Stratosfery. Każda sprzedana kartka to uzyskanie 5 groszy na cele tego lotu
Na kartkach posłużono się zdjęciami stratostatu „Explorer”. Wykonane zdjęcia filmowe stanowiły jedną z najważniejszych sensacji tego okresu. Cała akcja fotografowana była przez specjalny samolot, który towarzyszył stratostatowi w locie.
A miało to miejsce 28 lipca 1934 roku, kiedy to amerykańscy piloci Kepner, Stevens i Anderson podjęli próbę wzlotu do stratosfery na ogromnym stratostacie „Explorer – 1” o pojemności 85000 m3. Lot giganta nieomal nie skończył się tragicznie. Po 10 godzinach wznoszenia balon zatrzymał się na wysokości 18200 m. W tym momencie załoga spostrzegła rozdarcie w dolnej części powłoki. Dalszego wznoszenia zaniechano, uruchomiono klapę, balon zaczął opadać. Pęknięcie powłoki rozszerzało się, prędkość opadania balonu zaczęła gwałtownie wzrastać. Na wysokości 6000 m załoga otworzyła włazy i wyszła na górny pomost gondoli. W celu zmniejszenia prędkości opadania, wyrzucono cały balast, jak również szereg elementów wyposażenia gondoli. Na specjalnym spadochronie wyrzucono spektograf.
Załoga zdecydowała się skakać na spadochronach z wysokości 1500 m. W momencie gdy do skoku przygotowywał się ostatni członek załogi Stevens, powłoka pękła w kilku miejscach i gondola zaczęła szybko zbliżać się do ziemi. Z ogromnym wysiłkiem udało się Stevensonowi przezwyciężyć opór powietrza, by wydostać się z gondoli. Skoczył, uruchomił spadochron i w tym samym momencie opadła na niego część powłoki balonu. Manewrując umiejętnie linkami Stevens zdołał zrzucić ją z czaszy spadochronu. Wszyscy aeronauci wylądowali szczęśliwie, gondola roztrzaskała się o ziemię.
Również w kołach polskich naukowców i działaczy sportowych powstała myśl realizacji lotu na wysokość dotychczas nie osiągniętą przez człowieka – 30000 m. W roku 1937 utworzył się Komitet Organizacyjny I Polskiego Lotu Stratosferycznego z udziałem szeregu czołowych osobistości polskiej nauki i aeronautyki. Rada techniczna opracowała zakres wyposażenia gondoli w potrzebne urządzenia i aparaty naukowo badawcze i nawigacyjne, natomiast komisja techniczna przy wytwórni w Legionowie miała zaprojektować sam stratostat.
Ciężar własny stratostatu oraz ciężar balastu, załogi wyposażenia gondoli, przyrządów naukowych wynosił w przybliżeniu 4500 kg. Powłoka została uszyta z tkaniny jedwabnej, uszczelnionej naturalnym kauczukiem. Na sporządzenie powłoki zużyto 14000 m2 tkaniny. Lądowanie miało się odbyć przez odczepienie gondoli od powłoki jednym ruchem dźwigni, wskutek czego odciążona powłoka uniosłaby się do góry i samoczynnie rozerwała wzdłuż przewidzianego konstrukcyjnie pasa. Gondola miała kształt kulisty o średnicy 2 m. Jej płaszcz zewnętrzny wykonany został z arkuszy blachy hydronalowej grubości 2 mm. Konstrukcja nośna składała się z sześciu rur duralowych dzielących wnętrze gondoli na sześć przedziałów, w których były porozmieszczane przyrządy naukowe do badań promieni kosmicznych i do pobierania próbek powietrza oraz przyrządy nawigacyjne, urządzenia do regeneracji powietrza, zapas ciekłego i sprężonego tlenu, urządzenie do wyrzucania balastu, aparaty fotograficzne, spadochrony. Suma napięć baterii i akumulatorów elektrycznych, obsługujących wszystkie urządzenia wynosiła około 5000 V.
Gondola miała dwa włazy i sześć okienek. Dla zachowania wewnątrz znośnej temperatury pomalowano ją w południkowe pasy, na przemian czarne i białe. Ciężar pustej gondoli wynosił 150 kg.
Start miał się odbyć na Polanie Chochołowskiej w Tatrach, gdzie 15 września 1938 roku założono obóz startowy.
Na pilota wyznaczono kpt. Zbigniewa Burzyńskiego, na obserwatora naukowego – dr Konstantego Narkiewicza_Jodko. Doradcą technicznym w przygotowaniach do lotu był A.W. Stevens, zdobywca światowego rekordu wysokości. Stratostat otrzymał nazwę „ GWIAZDA POLSKI”.
12 października warunki atmosferyczne zapowiadały się dobrze, więc około godziny 22,00 zaczęto napełniać stratostat wodorem, aby start mógł się odbyć o świcie następnego dnia. Około północy zerwał się wiatr. Przerwano napełnianie już prawie ukończone i przy coraz silniejszym wietrze zaczęto wypuszczać gaz z powłoki przez klapę. Operacja ta musiała trwać parę godzin. Im mniej było gazu w powłoce, tym wiatr silniej nią rzucał. W momencie gdy w górnej czaszy powłoki nie pozostało więcej niż około 500m3 gazu, dał się słyszeć suchy trzask i buchnął krótki płomień. Klapa wyleciała w powietrze i opadła obok, górna część powłoki leżała w osmalonych strzępach. Nikt z ludzi nie doznał obrażeń, stratostat natomiast uległ uszkodzeniu.
Przeprowadzone dochodzenia wykazały, że bezpośrednią przyczyną wypadku było powstanie wewnątrz powłoki mieszanki piorunującej (tlen z powietrza z wodorem), która zapaliła się od iskry elektrycznej spowodowanej tarciem jedwabnej powłoki (jedwab elektryzuje się bardzo łatwo). Przyczyną pośrednią była błędna ocena sytuacji meteorologicznej. Następna próba miała się odbyć we wrześniu 1939 roku.
Według katalogu Stempli Okolicznościowych tom 1 stempel nr 38 031 miał być stosowany w okresie IX-X.1938 r. w UPT Zakopane 1. Przesyłka opłacona znaczkiem 5 gr ( wg ówczesnej taryfy - druki ) i zaadresowana na adres pisma filatelistycznego w Żyrardowie. Być może dla czytelników albo do sprzedaży. Lewy znaczek pewnie nakleił "doświadczony " filatelista. Znaczek obowiązywał od 29.05.1922 do 1923.04.13. Wydanie dla Górnego Śląska. Nic nie wnosi do waloru.
Od 15 IX 1938 roku uruchomiono polską placówkę pocztową Zakopane – Dolina Chochołowska, która sprzedawała okolicznościowy blok oraz przyjmowała przesyłki zwykłe i polecone do przewozu balonem stratosferycznym.
Powyższa całostka nadana w przeddzień lotu (13.X.38.), datownik na bloku i na kopercie ma tę samą datę i godzinę, jest erka, jest to większa koperta, to może i było usztywnienie, czyli waga listu przekraczała 20 g a więc list byłby opłacony wtedy idealnie z taryfą pocztową gdzie od 1X 1934 do wybuchu II Światowej Wojny od 20 g do 100g kosztował: 45 gr + polecenie – 30 gr = 75 gr ( nominał bloku). Zastanawiający jest tylko stempel „Warszawa”, być może list przez pomyłkę poszedł z przesyłkami warszawskimi do Warszawy albo jest inna przyczyna? Może ktoś mi na to odpowie?
Ciekawostką również jest inna koperta nakładu prywatnego (kupieckiego?) przygotowana na okoliczność lotu balonowego. List został nadany jako druk polecony tak, by 75 gr starczyło na przesyłkę ( w tym okresie druk zagr. to 0,10 zł, polec. zagr. to 0,45 zł, co daje razem 0,55 zł czyli opłata i tak jest zawyżona o 0,20 zł). List był w USA już 6.X.1938 r. Brak stempla czerwonego o odwołaniu lotu - ale i tak ten lot nie odbył się. List nadany był w Polsce 23.IX.1938 r., a jeśli był już w USA 6.X.1938 r. to na tydzień przed datą planowanego lotu nie otarł się nawet o lot czy ogień pożaru. O charakterze handlowo - filatelistycznym świadczy stempelek "nadawczy" na klapie "sekcja filatelistyczna" ( w języku francuskim). W sumie to blok na zagranicznej przesyłce.
Kartka ze znaczkiem z bloku.
Znaczki w bloczkach wydane z okazji I-go Polskiego Lotu do Stratosfery wartości nominalnej 75 groszy za sztukę sprzedawane były po cenie 2 zł za bloczek. Nadpłata zasiliła fundusz Komitetu Organizacyjnego I-go Polskiego Lotu do Stratosfery. Znaczki nabywać można było od dnia 15. IX. 1938 r. w następujących Urzędach Pocztowych: Białystok, Bielsko, Brześć n/ Bugiem, Bydgoszcz, Cieszyn, Gdańsk, Polski Urząd Gdynia, Katowice, Kraków, Lublin, Lwów, Łódź, Łuck, Nowogródek, Poznań, Stanisławów, Tarnopol, Warszawa, Wilno, Zakopane, Dolina Chochołowska.
Znaczek koloru fioletowego projektowany przez L. Sowińskiego wykonany został przez Państwową Wytwórnię Papierów Wartościowych. Nakład bloczków w/g danych z prasy wynosił 60000 sztuk.
Poniżej niespotykane i oryginalne zdjęcie gondoli z lotu stratosferycznego. Po lewej stronie (w garniturze) konstruktor gondoli inż Jan Szal, dwaj inni to pracownicy Motoluksu.
Tę postać trzeba i warto przypomnieć. Konstruktor-wynalazca, przedsiębiorca, autor podręczników z kosmogonii - wszystko w jednej osobie.
Inżynier-mechanik Jan Szal (1899-1942), wychowanek Politechniki Lwowskiej.
Inżynier Szal wchodzi w 1937 r. w skład Rady Technicznej i Polskiego Lotu Stratosferycznego. Współorganizował lot balonu, który po wzbiciu się w powietrze miał osiągnąć pułap 30 tys. m. Właścicielowi "Motoluxu" inż. Szalowi powierzono zaprojektowanie gondoli balonowej, która potem w jego wytwórni została wykonana w rekordowo krótkim czasie.
Na zdjęciu jest pokazana załoga balonu, od lewej do prawej: kapitan Burzyński, profesor Jodko-Narkiewicz, kapitan Hynek.
Na następnych stronach dosyć szczegółowo opisałem start "Explorera 1" z 28 lipca 1934 roku, również z pokazaną dość rzadką przesyłką balonową, przewiezioną tym balonem, a która to zajmuje miejsce u mnie w zbiorze.