Na jednym z ocalałych nagrań fotograficznych cześć informacji o ciśnieniu była stracona, ale czas i temperatura powietrza na zewnątrz były wyraźnie widoczne. Odczyty czasu były wspólne dla oddzielnych odczytów ciśnienia i temperatury, więc byliśmy w stanie stworzyć tabelę i krzywą pokazującą jak zmieniała się temperatura ze zmianami w wysokości. Te same fotografie, które dały nam wskazania zewnętrznych temperatur, także dostarczyły dane zbierane przez lot o zmianach w jasności nieba i słońca, i o temperaturze wewnątrz gondoli. Temperatura opada gwałtownie gdy opuszcza się skorupę ziemi, a na 20 000 lub 25 000 stóp temperatura jest na pewno poniżej 0 stopnia Fahrenheita, nawet w lecie. Gdy wzbija się wyżej, temperatura opada nawet szybciej, aż do ok. 75 stopni Fahrenheita poniżej zera. Później powietrze staje się stopniowo cieplejsze. Ten punkt zwrotny, lub nawrót w temperaturze, zdarza się na wysokości 50 000 stóp ponad powierzchnią ziemi.
Nasze dane pokazały ten punkt zwrotny, a powyżej to czego się spodziewano, wzrost temperatury. Jednakże nasze instrumenty pokazały że temperatura wzrosła w szybszym tempie pomiędzy 20 000 a 35 000 stóp niż średnie innych obserwatorów. Naszym początkowym planem było sporządzenie wykresu przedstawiającego odczyty temperatury z termometru opornościowego i te za rtęciowe z barometru przeciw wysokości wyliczonej z pomiarów przedstawionych na zdjęciach powietrznych fotografujących skorupę ziemi bezpośrednio pod nami.
Czarne zakrzywienie zostało wykreślone na papierze by odtworzyć linie automatycznie wyśledzone na przyciemnionych pojemnikach cylindrycznych dwóch oficjalnych barometrach, transportowane podczas lotu, jako że zmiany wysokości wpływały na igły urządzeń. Cyfry na marginesie, od lewej do prawej, wskazują godziny, standardowego górskiego czasu. Cyfry z doły do góry wskazują ciśnienie atmosferyczne w milimetrach rtęciowych. Mniejsze cyfry na prawym marginesie pokazują przybliżone odpowiadające wskazania wysokości w tysiącach stóp. By szybko przeczytać ten diagram, najlepiej jest go zrozumieć poprzez obrócenie go do góry nogami. Wznoszące się zakrzywienia przedstawiają wtedy wznoszenie się balonu, opadające zakrzywienie przedstawia opadanie balonu. Ważne jest, że barograf został włączony o 5.19 rano; balon wystartował o 5.45, został wypoziomowany na wysokości ok. 15 000 stóp o 6.15; 40 000 stóp osiągną o 10.50; zaczął opadać z wysokości 60 613 stóp o 1.40 i rozbił się o 3.42.
Niestety, magazyny w kamerze powietrznej rozbiły i otworzyły się przy upadku i negatywy z wrażliwym, czerwonym filmem zostały totalnie zniszczone. Jednak, pomysł sprawdzenia dokładnej wysokości w ten sposób jest możliwy, ponieważ nie jest trudno zmierzyć punkty na negatywach, zmierzyć właściwe punkty na mapie i z tych informacji wyrachować prawdziwą wysokość. Kiedy ustaliliśmy wysokość optycznie, mogliśmy ją porównać z wysokością słupka rtęci w barometrze co zanotowane zostało na jednej z trzech kamer zbierających dane.
Obok dwóch nieosłoniętych barografów stoją Dr. Lyman J. Briggs, dyrektor biura standardów USA i prezes komitetu doradczego w/s lotu; Dr. W. G. Brombacher specjalista od urządzeń mierzących wysokość; i Kapitan Stevens. Przyciemnione warstwy pojemników cylindrycznych trzymane są przez Kapitana Stevensa. Barografy zostały zapakowane w pudełka z drewna balsa i zostały zaizolowane gumową gąbką. Pudełko zostało przenoszone na zewnątrz gondoli i prawie wcale nie ucierpiało. Nagrania były nietknięte.
Kiedy zdarzyło się rozdarcie w balonie, Explorer kontynuował wolne wznoszenie się prawie dwadzieścia minut dłużej. Podczas tego czasu możliwe było wypełnienie płaskich butli przeznaczonych na próbki powietrza i zrobienie 20 zdjęć kamerą powietrzną ustawioną na 8 stopni poniżej linii horyzontu.
Nasze doświadczenie z poprzednich wysokościowych lotów i fotografowanie góry Aconcagua (Argentyna), gór Rainer i Shasta przez odległości od 300 do 331 mil wskazuje, że te negatywy powinny pokazywać zakrzywienie powierzchni ziemi. Takie negatywy są robione na czerwono – czułych i czułych na podczerwień filmach przez czerwony filtr. Podczas gdy wrażliwy na żółto film z małych kamer wystawiony na światło słoneczne był chroniony przez kilka obrotów samego filmu, wrażliwy na czerwień film z kamery powietrznej kontynuował zadymianie przez pewna część rolki; dlatego, kiedy taki film został wystawiony na światło dzienne podczas rozbicia, nie mógł on przetrwać.
Chociaż wiele nagrań fotograficznych zostało straconych i chociaż balon nie osiągnął maksymalnej, teoretyczne wysokości, czuliśmy, że wznoszenie się w nim definitywnie dostarczyło informacji, które pomogą w rozwiązywaniu problemów baloniarstwa i w zdobywaniu różnych naukowych danych.
Jednym ważnym problemem była sprawa satysfakcjonującego dostarczania powietrza.
Kontrolowaliśmy gondolę wiele razy w poszukiwaniu możliwych wycieków powietrza i testowaliśmy ją kilka razy pod ciśnieniem. Wprowadzaliśmy duże rezerwy tlenu płynnego i płynnego powietrza, co wystarczało by odnowić powietrze w gondoli 4 razy. Nawet kiedy używaliśmy go szczodrze, było go wystarczająco dużo by zapewnić dobre powietrze od zmierzchu do świtu.
Nasz aparat z płynnym powietrzem składał się z trzech izolowanych próżniowo pojemników, które są także używane w wysokościowych lotach samolotów wojska. W samolotach takie pojemniki są wypełnione płynnym tlenem. Nie jest bezpieczne używanie czystego tlenu w zamkniętej gondoli, ponieważ jest możliwość, że wypełnienie gondoli tlenem mogłoby osiągnąć 100% i w tym przypadku iskra elektryczna mogłaby rozpocząć pożar, który byłby niemożliwy do ugaszenia.
Konsekwentnie, zrobiliśmy fundamentalną mieszankę przez częściowe wypełnienie manierek (płaskich butelek) płynnym powietrzem dodając wystarczająco płynnego tlenu żeby stworzyć mieszankę 45% tlenu i 55% azotu. Ta płynna mikstura, gdy parowała przez cewki naszego aparatu, dostarczała nam atmosferę z nie więcej niż 45% tlenu. Wyciek z gondoli był praktycznie zerowy i dlatego musieliśmy uwalniać ciśnienie od czasu do czasu żeby wewnętrzne ciśnienie w gondoli nie było zbyt wysokie. Powietrze wewnątrz oceniano na podobne do szczytu góry wysokiej na 13 000 stóp, lecz powietrze w gondoli było bogatsze w tlen.
Knowles A. Ryerson, szef biura ds. gospodarki roślinami amerykańskiego Departamentu Rolnictwa i Dr. Fred C. Meier, starszy rolnik agronom pokazują Kapitanowi Stevensowi (siedzącemu) kwitnącą kulturę zarodników berberysów pospolitych, które balon przeniósł do stratosfery. Te zarodniki, z przedstawicielami 9 innych typów, zostały wystawione na światło słoneczne, zimno, zmniejszone ciśnienie wyższej atmosfery. Wszystko wróciło na ziemie żywe.
Po boku naszej gondoli, z dala od wentylatora obracającego gondolą, znajdowały się stalowe ekrany trzymające chemikalia do wchłaniania dwutlenku węgla. Cały zestaw był tak efektywny, że kiedy włazy były ponownie otwierane, nie była wyczuwalna znaczna różnica gdy wychodziliśmy na zewnętrzne powietrze.
Nasz balon, gondola i większość urządzeń zostały wykonane w cenach zbliżonych do kosztów produkcji, a ten koszt, mniejszy niż 60 000$, pomimo że, w większości pokryty przez Stowarzyszenie National Geographic, został także podzielony między indywidualne osoby, korporacje i laboratoria zainteresowane pogłębieniem wiedzy naukowej. Wielki balon, gondola i urządzenia zostały ubezpieczone od zniszczenia podczas lotu przez londyński Lloyd.
Prawdopodobnie nigdy nie przeprowadzono lotu tak ekonomicznie, biorąc pod uwagę rozmiar i zakres, ani nigdy tak wielu ludzi nie poświęcało swoich funduszy i czasu. Armia także przyłączyła swoje siły do lotu poprzez użyczenie swoich żołnierzy, zarówno z Sił Powietrznych jak i z jednostki kawalerii z Fort Medea i wojsko uważało, że czas tak spędzony będzie cennym treningiem dla personelu wojskowego. Była także możliwość dla wojska do sprawdzenia różnych praktycznych usług polowych, pewnego wyposażenia, np. wojskową ciężarówkę z płynnym tlenem.
W płd. Dakocie tysiące widzów przybyło by oglądać przygotowania do lotu w stratosferę do Parku Yellowstone i innych punktów.
Izba Promowania miasta Rapie City hojnie pomogła w przygotowaniach naszego obozu, dostarczyli nam nawet ogrodzenia, żeby ochraniać tysiące widzów, którzy dzień i noc patrzyli z klifów, które otaczały obóz w dolinie.
Wielka gościnność tych zachodnich ludzi i ich chęć współpracy wraz z chęcią do pracy odwiedzających naukowców zapalała wszystkich do działania. Nigdy nie było takiego obozu, w którym tak wielu ludzi zatrudnionych przy różnych obowiązkach, pracowało tak zgodnie razem.
Naszą najbardziej pocieszną myślą z ostatniego lotu jest to, że sukcesem rozwiązaliśmy problemy życia i wydajnej pracy w stratosferze. Jest także miło wspomnieć, że żadne z urządzeń z gondoli nie zawiodło nas podczas lotu; każde urządzenie pracowało dokładnie tak jak zaplanowano. Jeśli chodzi o balon, myślimy, że może być zbudowany inny, który poleci do wyliczonej maksymalnej wysokości bez żadnego nieszczęśliwego wypadku.
SZCZĘŚLIWE LĄDOWANIE!
Trzech baloniarzy powraca do domu Stowarzyszenia National Geographic ze spadochronami, które sprowadziły ich bezpiecznie na ziemię: Kapitan Anderson, Major Kepner i Kapitan Stevens.