Ale na opisanie wszystkiego nie starczyłoby całego „Wiarusa”. Spacer w takim zgiełku znurzy szybciej jak najcięższa praca. Koła olimpijskie i swastyki, zaczęły mi skakać przed oczyma jak natrętne komary, więc zacząłem wiać w kierunku mojej kwatery. Pierwszą napotkaną restaurację, uważałem za oazę wśród pustyni. Ale i tu nie znalazłem spokoju. Koła olimpijskie i swastyki były nie tylko na szklankach od piwa, ale nawet befsztyki były udekorowane pięcioma kołami z cebuli. Dopiero, kiedy sobie przypomniałem, że nie posiadam jeszcze biletu na stadjon, i że cały mój długotrwały trud, może być uwieńczony fiaskiem, przyszedłem trochę do siebie.

clip 5

Na drugi dzień zawody na stadjonie miały się zacząć o godzinie 15-tej, ale już około godziny 12-tej długie szeregi samochodów i przepełnione autobusy dążyły w kierunku stadjonu. Z miejsca speszyłem się, - kiedy wysiadłem z autobusu przed stadjonem i podeszło do mnie kilku panów z zapytaniem, czy przypadkiem nie mam zamiaru odstąpić biletu. Podobno tak polowali na bilety od samego rana. Byli też i tacy, którzy za wstążką od kapelusza mieli karteczki z napisami: „kupię bilet za każdą cenę”. O wejściu bez biletu wobec pięciokrotnej kontroli było nie do pomyślenia. Po dwugodzinnem beznadziejnem krążeniu koło stadionu, wpadła mi szczęśliwa myśl do głowy, przecież posiadam legitymację prasową „Wiarusa” i pieczątka Lufthanzy z niewyraźną datą w paszporcie, którą uzyskałem przy powrotnym locie z Sztokholmu. Z miejsca podszedłem do najwolniejszego przejścia i zażądałem przedstawienia mię jednemu z członków Komitetu Olimpijskiego. Zdziwiony kategorycznem żądaniem bileter wskazał mi tęgiego jegomościa, stojącego za pierwszym kordonem. Dygnitarzowi przedstawiłem się jako korespondent „Wiarusa” i opowiedziałem historję mego przylotu do Berlina w takiej formie, że po obejrzeniu legitymacji i paszportu, dygnitarz wezwał kontrolera i odesłał mię do loży prasowej pod warunkiem, ze jeżeli miejsc wolnych nie będzie, będę zmuszony zrezygnować z zawodów w dniu dzisiejszym. Niech żyje „Wiarus” - pomyślałem sobie, tyle razy wybawił mię już z sytuacji niemal beznadziejnej, ale tym razem sukces ten należy do największych. Loża prasowa znajdowała się tuż nad lożą kanclerza Hitlera. Cały stadjon był z tego miejsca widoczny jak na dłoni. Widok, jaki się roztaczał przed memi oczyma, utkwił mi na długie lata w pamięci. Stadjon, w formie elipsy, podobny był do olbrzymiej misy, w której szary masyw zlewał się z nieboskłonem, zielony trawnik idealnie równego boiska, otaczała ceglasta bieżnia, poprzecinana białemi linjami. Cały stadion otaczał wieniec różnobarwnych chorągwi, z lewej strony stadionu, w olbrzymim kielichu, palił się symboliczny znicz. Nieco dalej wznosiła się wysoka czworokątna wieża, na której zawieszony był olimpijski dzwon.
 
Wieża zaprojektowana w latach 1934-36 jako element kompleksu stadionu olimpijskiego na organizowane w 1936 igrzyska olimpijskie wg. projektu Wernera Marcha, mierzy ponad 77 metrów. Z platformy widokowej roztacza się widok na niemal cały Berlin, od Spandau po Alexanderplatz. Obok widoczna jet także opera leśna, wybudowana w kształcie teatru greckiego w Epidauros. Po wojnie teren należal do sektora brytyjskiego. Wieża spłonęła w 1947 roku, a na początku lat 60-tych odbudowano ją na podstawie planów przedwojennych. Odbudowę prowadził March, przedwojenny architekt kompleksu.

clip 6

clip 7

Po prawej stronie, na wysokim postumencie, znajdowały się trzy maszty, na które wciągano chorągwie narodowe, tych krajów, których zawodnicy osiągali jedno z trzech pierwszych miejsc. Na boisku, upięta na wysokim wysmukłym maszcie, powiewała dumnie chorągiew olimpijska z pięcioma kołami na białym tle. Stadjon zapełniony był do ostatniego miejsca. Sto pięć tysięcy osób w symetrycznie rozmieszczonych rzędach ławek uzupełniało ten nadzwyczaj piękny i niecodzienny widok.

clip 8

Na stadjonie przed lożą kanclerza ustawione było podium, na którem odbywało się wieńczenie zwycięzców. Piękna ta ceremonja, odbywała się w sposób następujący: zdobywcy trzech pierwszych miejsc wchodzili na podjum i stawali frontem do loży kanclerza. Przed zwycięzcami ustawiały się trzy biało ubrane panie. Na dany znak megafon ogłaszał dane techniczne, tyczące danej konkurencji i miejsce zajęte przez zawodnika, po ogłoszeniu panie wkładały zawodnikom wieńce z liści laurowych na głowy. Po wieńczeniu zdobywcy pierwszego miejsca orkiestra grała hymn narodowy tego państwa, do którego należał zawodnik. Podczas grania hymnu publiczność, znajdująca się na stadjonie, stawała frontem do orkiestry. W międzyczasie wciągano na maszty chorągwie narodowe tych państw, do których należeli zawodnicy. Była to jedna z najbardziej uroczystych i miłych ceremonij. 

Dalsze dni płynęły już normalnie. Na inne stadjony, jak również i do wioski olimpijskiej, dostawałem się przy pomocy legitymacji „Wiarusa” bez trudu. Było to zresztą łatwiej, dlatego, że najważniejsze konkurencje, odbywały się na stadjonie głównym. Z sumy wrażeń, odniesionych na Olimpjadzie, można śmiało powiedzieć, że techniczna strona organizacyjna stała całkowicie na wysokości zadania. Wszystko było pomyślane i wykonane w najmniejszych szczegółach. Porządek i jeszcze raz porządek przebijał się wszędzie i na każdym kroku.

clip 9

 

Olimpijski bieg pań przez płotki. Fotografja nasza uchwyciła moment przeskoku najlepszych zawodniczek świata w tej konkurencji.

Z odniesionych wrażeń jestem nad wyraz zadowolony i dumny tem bardziej, że to zaszczytne pełnienie funkcji specjalnego korespondenta „Wiarusa” przypadło mnie w udziale. Do mego pamiętnika przybyła nowa piękna karta, która na długie lata, będzie osłodą codziennej pracy i pobudką do dalszych w tym kierunku wysiłków.

Ceremonię otwarcia Igrzysk w dniu 1.08.1936 na Stadionie Olimpijskim uświetnił przelot nad arenami sportowymi sterowca HINDENBURG z namalowanymi na burtach wielkimi kołami olimpijskimi.


Sterowiec wystartował o godzinie 7.13 rano w dniu 1 sierpnia 1936 roku z lotniska we Frankfurcie nad Menem. Trasa lotu wiodła nad Hannoverem, Hamburgiem i Schwerinen. Nad Berlinem sterowiec pojawił się o 13.40. O godz. 14.05, HINDENBURG przeleciał nad Stadionem Olimpijskim, następnie zatoczył krąg nad miastem i o 15.07 ponownie znalazł się nad areną Igrzysk. O godz. 15.30 zeppelin nadleciał nad lotnisko Tempelhof , gdzie z wysokości 220 m zrzucił na spadochronie worki z pocztą. O 15.43 odleciał do Frankfurtu poprzez Dessau, Hof i Bad Kissingen, gdzie wylądował o 21.13. Lot z 54-ro osobową załogą oraz 64 pasażerami na pokładzie, z przeciętną prędkością 116 km/h na trasie 1622 km trwał czternaście godzin.

Na pokładzie sterowca przewieziono 40 worków poczty zawierającej 61369 listów i 57710 kart.

Wszystkie listy i karty zostały ostemplowane specjalnym stemplem przedstawiającym flagę olimpijską na tle sterowca otoczoną napisem „LUFTSCHIFF HINDENBURG / OLYMPIAFAHRT 1936”. Stempel zasadniczo był użyty w kolorze fioletowym, jednak niewielka ilość przesyłek posiada ten stempel w kolorze czerwonym lub ceglastym.

Datownik posiadał wyróżniki literowe a do h.
 
Przesyłka sterowcowa z wyróżnikiem "a"
 
7
 
Przesyłka sterowcowa na kartce pocztowej z wyróżnikiem "d"
 
clip 12
 
Przesyłka sterowcowa z wyróżnikiem "e"
 
5
 
Druga strona koperty.
 
6

Przesyłka sterowcowa z wyróżnikiem „f”.

clip 10

Druga strona koperty przewiezionej sterowcem HINDENBURG.

clip 11

Przesyłka sterowcowa z wyróżnikiem "g"

1

Druga strona przesyłki.

2a

Przesyłka sterowcowa z wyróżnikiem "h"

3

Druga strona przesyłki

4