LA BIENNALE MONDIALE de L'AEROSTATION
26 JUILLET- 4 AOUT 1991
AEROPORT METZ – NANCY
Od 26 lipca do 4 sierpnia 1991 roku tysiąc balonów zostało udostępnionych na niebie Lotaryngii z okazji Światowego Biennale, zorganizowanego przez stowarzyszenie Lorraine 91 i Regionalną Radę Lotaryngii. Na nowo otwartym lotnisku położonym między miastami Nancy i Metz we Francji odbyły się zawody balonów na ogrzane powietrze pod nazwą „Lorraine '91”.
Tytuł zwycięzcy, pierwsze miejsce, puchar i nagrodę w postaci tygodniowego pobytu dla dwóch osób na Wyspach Kanaryjskich zdobył znany i doświadczony pilot Aeroklubu Śląskiego Waldemar Ozga, latający tam wraz z żoną Joanną. Prowadzili od drugiej konkurencji aż do finału.
Oprócz zwycięskiej załogi w zawodach startowało jeszcze siedem polskich zespołów, których pierwszymi pilotami byli: Grażyna Dobczyńska – Leszno, Andrzej Rogowski – Gdańsk, Jerzy Czerniawski – Białystok, Adam Gruszecki – Dęblin, Andrzej Maciejczak – Warszawa, Andrzej Kostańczuk – Białystok, Wacłąw Majchrzak – Leszno.
Podczas tych zawodów wykonano 14 lotów, w tym 5 konkurencji przelotowych (dwie – pogoń za lisem, znane we Francji jako „zając i psy myśliwskie” i trzy – fly on, czyli przeloty do lotniska z miejsca startu położonego w terenie.
Wyniki pięciu testów oraz ranking ogólny.
Opis z zawodów Pana Waldemara Ozgi.
Koperta okolicznościowa zawodów adresowana na adres domowy w Polsce z podpisami załogi balonu „SP-BYO PEWEX”.
Stemple pocztowe stosowane w czasie zawodów.
Inny Urząd Pocztowy.
Stempel z Metzu.
Dwa artykuły prasowe dotyczace zawodów:
DZIENNIK BAŁTYCKI nr 180, Gdańsk, sobota/niedziela 3-4.08.1991 r.
W europejskiej stolicy sportów lotniczych Gdyński „As Kier" już nie jest faworytem. Silne wiatry i opady deszczu istotnie komplikują rozegranie kolejnych konkurencji międzynarodowych zawodów balonowych, na ogrzane powiewie, rozgrywanych we francuskiej stolicy sportów lotniczych Metz.
Nadal dla wszystkich 960 zawodników narodowości uczestniczących w tej imprezie, będącej ostatnim sprawdzianem przed mistrzostwami świata, które w połowie sierpnia odbędą się w Kanadzie, do wygrania są dwa najnowsze modele samochodów osobowych Renault.
Głównymi pretendentami do zwycięstwa w tych zawodach (ogląda je ok. 50 tys. Widzów), w dalszym ciągu są Polacy. Wśród nich również nasz aktualny rekordzista kraju Andrzej Rogowski, startujący na gdyńskim batonie „As Kier”, kolorowe zdjęcie tego właśnie halonu ukazało się na okładce poczytnego dziennika francuskiego „Le Republicain Lorain”.
Pogoń za linem była konkurencją, która ukazała wszelkie słabości pilotów. Na startujących 960 załóg 24 narodowości, tylko 84 zostały sklasyfikowane. Wśród nich były cztery załogi polskie z Katowic, 2 z Leszna i Białegostoku.
Niestety, tym razem aktualny mistrz naszego kraju Andrzej Rogowski, latający na gdyńskim alonie „As Kier”, nie zdołał uzyskać żadnych punktów. A to dlatego, że po prostu przechytrzył lisa. Wdał się w pościg za ukrytym w chmurach balonem lisem, a kiedy ten raptownie i całkiem niespodziewanie opadł na ziemię, i rozłożył krzyż, gdynianin został akurat podniesiony silnym podmuchem wiatru i nie miał już szans na rzucenie markera do celu.
Tym sposobem w ogólnej punktacji, po dotychczas rozegranych konkurencjach, z 12 spadł na 21 miejsce, ze zdobytymi 700 pkt. Swoją pierwszą lokatę umocnił Waldemar Ozga z Katowic, który ma już 2,5 tys. pkt. Za nim są dwaj Brytyjczycy, mający odpowiednio 1600 i 1400 pkt. Miejsce szóste zajmuje Andrzej Kostańczuk z Białegostoku (950 pkt.), a ósme Grażyna Dobczyńska (900 pkt.).
Nasz gdyński „As: stawia teraz na sięgnięcie po kluczyki od samochodu najnowszej marki Renault, które na lotnisku w Metz doczepione są do flagowego masztu. Oczywiście nalot do nich jest na balonach z minimalnej odległości 5 km. Jeśli zamiar ten uda się zrealizować, gdyńska ekipa oprócz Mercedesem busem, pożyczonym od gdańskiej firmy „Elkcor”; być może wróci do kraju z dodatkowym pojazdem.
(wła)
DZIENNIK BAŁTYCKI nr 193 Gdańsk, wtorek 20.08.1991 r.
LORRAINE’91 / GIGANTYCZNY TEATR W POWIETRZU
Gigantyczny teatr w powietrzu! Cyrk Galileo! Podniebny Show! Triumf braci Montgolfler!
To tylko kilka z wielu haseł zachęcających do wzięcia udziału, tudzież obejrzenia, największej światowej imprezy balonowej, od 1983 roku rozgrywanej co dwa latu we francuskiej miejscowości Metz, odległej zaledwie o trzy godziny drogi od Paryżu.
Po raz pierwszy zorganizowano ją w dwusetną rocznice epokowego wydarzenia, kiedy to dwaj bracia Eteennc oraz Joseph de Montgolfler, w lipcu 1783 roku, na skonstruowanym przez siebie balonie, wznieśli się w powietrze. Od tego czasu nastąpił niebywały rozwój w budowie tego rodzaju statków powietrznych. Największy postęp, a jednocześnie zainteresowanie, odnotowano jednak iv ostatnich kilku latach, do czego w dużej mierze przyczyniły się właśnie te, coraz bardziej gigantyczne, zawody rozgrywane w Metz.
W tegorocznych uczestniczyła rekordowa ilość bo aż 1050 załóg, 30 narodowości, ze wszystkich kontynentów. Nie zabrakło też polskich ośmiu załoga w tym jednej z Gdyni, z aktualnym mistrzem Polski, pilotem balonowym Andrzejem Rogowskim, który latał na prywatnym balonie „As Kier”.
Skoro o Polakach mowa, to trzeba przyznać, ze tym razem byli oni autorami nie lada sensacji. Otóż startując na przestarzałym, wzbudzającym drwiny u zagranicznych ekip sprzęcie, niemal w każdej konkurencji plasowali się na czołowych miejscach. Proszę sobie wyobrazić, że do ostatniego dnia zawodów, w pierwszej dziesiątce znajdowały się aż trzy nasze załogi z Katowic, Leszna i Białegostoku, przy czym, całej stawce 1050 ekip, 30 narodowości, przewodził Waldemar Ozga z Katowic.
Niestety naszych zawiodły nerwy w ostatniej konkurencji tzw. pogoni za lisem. Polecieli zbył ostrożnie, co momentalnie wykorzystali skonsolidowani konkurenci. W końcowej klasyfikacji ex aequo pierwsze miejsca uzyskali Brytyjczyk Paul Spellward oraz W. Ozga, obaj po 2550 pkt. W pierwszej dziesiątce znalazło się po trzech Francuzów i Amerykanów, dwóch Anglików oraz Belg i Polak. Nasz gdynianin A. Rogowski uplasował się dopiero na 32 miejscu, z ilością 700 pkt.
Obserwując te zawody z bliska, mogę śmiało stwierdzić, że aktualny mistrz Polski, przy nieco lepszej organizacji i dyscyplinie swego 5-osobowego zespołu, bez większych trudności mógł w końcowej klasyfikacji stanąć nawet na "pudle". O niepowodzeniu zaważyło kilka przyczyn.
Niesnaski jakie panują w Aeroklubie Gdańskim spowodowały, że nasz mistrz na własną rękę podjął starania uczestnictwa w tej największej imprezie balonowej. Od swego klubu nic otrzymał żadnego wsparcia. A szkoda! Pomocny byłby na przykład przenośny sprzęt radiofoniczny, którego niestety zabrakło. Zagraniczne ekipy miały nawet łączność satelitarną, a nasza nie miała nawet tej podstawowej. Ale kogo to w aeroklubie obchodzi?
O mało co gdyńska ekipa w ogóle by nie pojechała na zawody we Francji. Dopiero w przeddzień zawodów, udało sic wypożyczyć Mercedesa-Busa od gdańskiej firmy „Elkor”, zujmującej się m.in. produkcja, central telefonicznych. Tak szybko gnano na starł do Metz, żeza przekroczenia drogowe w Niemczech trzeba było zapłacić aż 140 marek, a więc prawie milion złotych.
I tak dotarliśmy z jednodniowym opóźnieniem, przez co nie uczestniczyliśmy w pierwszej konkurencji, niepotrzebnie tracąc tak cenne punkty.
W jednej z kolejnych konkurencji, podczas której raptownie zmienił się kierunek wiatru, zabrakło właśnie sprzętu radiowego, aby w porę powiadomić o tym fakcie startującą, w zaciszu okolicznych wzniesień, gdyńska ekipę. Natomiast w decydującej, ostatniej konkurencji A. Rogowski przeżył istny dramat. Jego marker chociaż został zrzucony aż z 180 metrów i chociaż trafił w sam środek krzyża, to jednak dotarł do celu dosłownie 5 minut po określonym czasie. Niestety komisja sędziowska była bezwzględna, zaliczając zero punktów. Sprawcą tego niewielkiego w końcu opóźnienia był nasz kierowca, który wyraźnie odczuwał już trudy tej jakże wyczerpującej imprezy, na dodatek rozgrywanej przy utrzymujących się niesamowitych upałach. To przez ludzką opieszałość, na nowo budowane w Metz lotnisko, czyli na miejsce startu, dotarliśmy z hotelu z półgodzinnym opóźnieniem. I tak sporo czasu udało się nadrobić. Niestety wyznaczone 1,5 godziny lotu przekroczyliśmy o te feralne 5 minut. Podczas tej konkurencji miałem możność zajmować miejsce w niewielkim rozmiarami koszu.
Na tyle co poznałem sport balonowy, mogę bez żadnej kurtuazji stwierdzić, że Andrzej Rogowski doskonale opanował kunszt pilotażu. Niezwykle umiejętnie wykorzystywał wszelkie podmuchy i zmieniające się na różnych wysokościach kierunki wiatru. Bez pomocy elektronicznego sprzętu nawigacyjnego, a w który zaopatrzone były zagraniczne ekipy, dosłownie na wyczucie, zdobyte podczas wielu godzin spędzonych w powietrzu, potrafił dolecieć do samego środka celu. Zdobyte w tych zawodach doświadczenia, z pewnością w przyszłości będą procentować.
Wspomniałem o trudach tych zawodów. Brały się one stąd. ze poszczególne konkurencje rozgrywane były wczesnymi rankami i popołudniami. Już o godz. 6 rano każdego dnia trzeba było stawiać się na lotnisku. Natomiast po każdej popołudniowej konkurencji należało samemu do czterech bulli zatankować gaz propan-butan. Organizatorzy robili duże utrudnienia z wszelkimi dojazdami. Tak więc do hotelu powracaliśmy dopiero po północy. Wymęczeni ale zarazem i wygłodniali, zabieraliśmy się do kolacji. Na sen pozostawało niewiele czasu, od trzech do pięciu godzin na dobę i tak przez ponad tydzień.
Dla przybliżenia gigantyczności tej imprezy podajmy kilka liczb. Jak oceniają organizatorzy, już przed rozpoczęciem "Lorraine’91" przepracowano 25 tys. godzin. Sto osób stale było odpowiedzialnych za realizację wszystkich punktów programu. Do pomocy zgłosiło się 300ochotników, w tym 200 nastolatków. Pod dużymi namiotami, mieszczącymi po kilka tysięcy osób, ustawiono tysiące krzeseł i stolików. Na całym lotnisku, o powierzchni 70 ha. przypomnijmy będącego w trakcie budowy, zamontowano 150 linii telefonicznych, i do tego czynnych, łączących z całym światem. Zużyto 27 km kabli a ponadto 200 ton różnego wyposażenia.
Każdego popołudnia na lotnisko ściągały tłumy widzów. Rekord padł ostatniego dnia zawodów tj. w niedzielę, kiedy jak się szacuje było ich ponad 120 tys. Tego dnia oprócz rozdania nagród i balonowych lotów pod publiczkę, odbył się również niezwykle frapujący pokaz sprzętu lotniczego. Rzeczywiście, lak jak głosiły hasła, był to autentyczny podniebny show. Różnej wielkości i różnych kształtów maszyny odegrały gigantyczny teatr w powietrzu. Licznie zgromadzeni widzowie byli tym wyjątkowym spektaklem zachwyceni.
Nas dodatkowo frapowała zmyślność zorganizowania tak gigantycznej imprezy. Tak dla dorosłych jak i dla dzieci było wiele atrakcji. Można było za 10 franków wznieść się w powietrze na niewielkim balonie, przytrzymywanym na uwięzi. Do dyspozycji dzieciarni były kucyki, motorowery, samochodziki, ruchome słonie, a nawet żyrafy. Na miejscu, błyskawicznie wykonywano kolorowe zdjęcia. Do kupienia było wiele, głównie o tematyce balonowych gadżetów. Na miejscu można leż było najeść się do syta i ugasić pragnienie.
Lotnisko na czas zawodów zamieniło się w kilkutysięczne miasteczko. Rozmiłowani w sportach lotniczych Francuzi ściągali do niego tłumnie. Był to dla nich prawdziwy show. Zwłaszcza podczas dwóch dni, kiedy baloniarze walczyli o dwie główne nagrody tj. dwa najnowsze modele samochodów marki Renault. Niestety nikomu nie udało się sięgnąć po ich kluczyki, umocowane do flagowego masztu. Z pewnością takie same nagrody zostaną ufundowane na kolejnych zawodach, które odbędą się za dwa lata Być może gdyńska załoga też weźmie w nich udział, ale wówczas powalczymy już jak bardziej na serio.
WŁODZIMIERZ UMERSKI
Przygotowanie sprzętu do lotu.
Ekipa przed startem.
Rozkładanie balonu: Andrzej Dziechciarz, Stasiu Januszek, Joanna Ozga.
Po starcie.
Zwycięski balon po starcie. Bardzo ciekawym elementem na tym zdjęciu jest balon „Kościuszko” pilotowany przez znanego baloniarza Jerzego Czerniawskiego, który startował w barwach Aeroklubu Polskiego na tym własnie balonie SP-BZI KOŚCIUSZKO. Sztandarowy i jeden z najpiękniejszych polskich balonów ozdobionych ręcznie malowanymi podobiznami Tadeusza Kościuszki, Orła Białego oraz symbolami amerykańskich i polskich odznaczeń wojskowych. Jest najstarszym w Polsce i jednym z najstarszych na świecie balonów na ogrzane powietrze. Trochę o historii tego balonu mam opisane w artykule: http://epopejabalonowa.pl/przygody-makne/balon-kosciuszko
Joanna Ozga w czasie lotu.
Waldemar Ozga w czasie lotu.
Joanna Ozga i Mariusz Folwaczny na rynku w Metz po 1 konkurencji.
Waldek Ozga i Jarek Woszkowski w czasie lotu.
Relaks po locie: Artur Rutkowski, Ryszard Rutkowski, Stasiu Januszek, Mariusz Folwaczny, Waldemar Ozga.
Jarek Woszkowski i Andrzej Dziechciarz na lotnisku.
Ekipa niosąca nagrody z wygranych konkurencji.
Przywitanie ze Szkotami.
Piękne wspomnienia i gratulacje.