37. Międzynarodowe zawody rozegrano w Stanach Zjednoczonych w miejscowości Albuquerque /Nowy Meksyk/ w 1993 r. Na starcie stanęły załogi dziesięciu państw startujące na dwudziestu balonach. Wśród załóg były też dwie załogi z Polski które startowały na wypożyczonych balonach amerykańskich. Stefan Makne i Waldemar Ozga startowali na balonie bezsieciowym ,,N.37915” zajmując siódme miejsce. Jerzy Czerniawski i Jerzy Góźdź startowali na balonie ,,N 147SP” i zajęli ósme miejsce. O przewożonych przesyłkach poczty balonowej brak było informacji w polskiej prasie filatelistycznej. Dopiero ujawnione przez pp Ozgów skany przesyłek pozwalają pokazać je zainteresowanym. W zawodach zwycięstwo odniosła załoga austriacka co ponownie dało aeroklubowi austriackiemu prawo organizowania zawodów.
W czasie zawodów stosowano stempel okolicznościowy:
ZNANE SĄ PRZESYŁKI POLSKICH EKIP NARODOWYCH
SKRZYDLATA POLSKA w nr 1 / 1994 r. na str.33-34 zamieściła artykuł:
37. GORDON BENNETT
Zwycięstwo pilota amerykańskiego D. Levina w zawodach o nagrodę im. Gordona Bennetta w 1992 spowodowało, że w 1993 najlepsi piloci balonów wolnych spotkali się w USA, w Albuquerque (stan Nowy Meksyk). Ogółem zostało zgłoszonych 20 załóg z 10 państw, w tym również dwie załogi z Polski: Stefan Makne i Waldemar Ozga oraz Jerzy Czerniawski i Jerzy Góźdź - kapitan PLL LOT debiutujący jako pilot w tych zawodach. Oprócz czterech pilotów w skład naszej ekipy wchodzili jeszcze: Henryk Kącik - kierownik, Tomasz Kuchciński i Grzegorz Antkowiak.
Obydwa balony, na których startowały polskie załogi zostały wypożyczone na miejscu. Załoga Stefana Maknego otrzymała bezsieciowy balon N.37915, a Jerzego Czerniawskiego - klasyczny balon sieciowy N 147SP. Sprzęt nie należał do najnowocześniejszej generacji balonów wolnych, lecz na to nie mieliśmy wpływu. Ceremonia otwarcia zawodów odbyła się w hotelu Hilton. W jej trakcie jedna załoga z każdego państwa w drodze losowania otrzymała od sponsora zawodów urządzenie do nawigacji satelitarnej GPS.
W przedstartowych rozważaniach największe szanse dawano załogom z USA. Niewątpliwie Amerykanie startujący na własnym terenie znajdowali się w korzystniejszej sytuacji od swych konkurentów, szczególnie ze względu na znajomość lokalnych warunków meteorologicznych oraz wszystkich zjawisk z nimi związanych. Jak się później okazało rzeczywistość była zupełnie odmienna od przewidywań fachowców.
Start do zawodów wyznaczono na 4 października. Z Polaków jako pierwsi wystartowali Makne z Ozgą - o 20:22 czasu miejscowego, a dwadzieścia minut po nich Czerniawski z Góździem. Polacy zabierając (odpowiednio) jedynie 31 i 13 worków balastu, czyli stosunkowo niewiele, nie mieli większych szans w walce z rywalami. Nie oznaczało to oczywiście, że z góry zakładali przegraną.
W ślad za lecącymi balonami wyruszyły ekipy naziemne. Towarzyszyli im obserwatorzy z komisji sędziowskiej, których zadaniem było kontrolowanie zgodności przebiegu lotu i lądowania, z odpowiednimi przepisami. Pierwsza łączność z załogami wykazała, że lot odbywa się bardzo wolno i przez dwie godziny balony oddaliły się zaledwie kilkanaście kilometrów od Albuquerque w kierunku Las Vegas (nie mylić ze stolicą hazardu na zachodnim wybrzeżu USA). Rano, o 6:30 okazało się, że sytuacja niewiele się poprawiła - chociaż piloci byli nadal pełni chęci walki. W miarę jak słońce podnosiło się wyżej warunki lotu stawały się coraz trudniejsze, a tworzące się cumulusy i stratocumulusy powodowały turbulencję zmuszającą załogi do szybkiego wyzbywania się balastu dla Polaków było to jednoznaczne z szybkim zmniejszaniem szans na kontynuowanie lotu.
W czasie kolejnego seansu łączności, w okolicach miasta Santa Fe, załogi meldowały o konieczności lądowania, o ile turbulencja nie ulegnie zmniejszeniu. Ekipy naziemne obserwowały zmagania pilotów z gwałtownymi ruchami powietrza rzucającymi balonami w górę i w dół. Załogi starały się opanować sytuację, intensywnie operując balastem. Dzięki dużemu doświadczeniu operacje lądowania zakończyły się szczęśliwie. Jedynie J. Góźdź podczas lądowania skręcił nogę.
Okazało się, że wyniki uzyskane przez Polaków pozwoliły im na zajęcie miejsc w pierwszej dziesiątce, przy czym bardziej doświadczona załoga Makne-Ozga uzyskała wynik 220 km, ponad 30 km więcej od Czemiawskiego i Góździa. Zdobywcą nagrody im. Gordona Bennetta został po raz siódmy znakomity austriacki pilot, kapitan Austrian Airlines Josef Starkbaum, startujący tym razem z Rainerem Rohslerem. Ich zwycięstwo było niepodważalne i bezdyskusyjne. Po 59 godzinach i 29 minutach lotu wylądowali w miejscowości Campbellsport, pokonując dystans 1832 km. Druga załoga, dowodzona przez W. Eimersa z Niemiec, przeleciała 1557 km. Tak więc nagroda im. Gordona Bennetta wróciła po raz kolejny do Austrii i tam zapewne odbędą się następne zawody. Analizując wyniki zawodów łatwo zauważyć, że cztery czołowe załogi, jakkolwiek uzyskały dość zróżnicowane wyniki, zdecydowanie pokonały konkurentów. Ich loty nie tylko trwały najdłużej, tzn. ponad dwie doby, ale przede wszystkim były wielokrotnie dłuższe niż rezultaty pozostałych załóg. Jak wynika z różnych relacji, czołowe załogi zastosowały odmienną od pozostałych rywali taktykę. Po przeczekaniu w zaciszu okresu najsilniejszej turbulencji uzyskali wysokość ok. 5 km aby poszybować daleko z silnym, południowo-zachodnim wiatrem, tzw. jetstreamem.
Jak ocenić udział Polaków w zawodach? Zajęcie przez obie załogi miejsc w pierwszej dziesiątce trzeba uznać za sukces. Za Polakami zostały załogi amerykańskie i jedna z załóg niemieckich, dysponujących najnowocześniejszymi balonami o wyjątkowo lekkiej konstrukcji powłoki i kosza. Trzeba pamiętać o tym, że wobec szybkiego tempa rozwoju techniki balonowej coraz trudniej dorównać ścisłej czołówce, nie dysponując właściwym sprzętem.
Na zakończenie pobytu Polaków w Albuquerque pani Dorota Pat hak zorganizowała im spotkanie z Polonią zamieszkałą w tym mieście. Po kilku godzinach spędzonych w bardzo miłej atmosferze nasza ekipa wyruszyła w drogę powrotną do Chicago i dalej, znowu Boeingiem 767 PLL LOT, do Warszawy.
GRZEGORZ ANTKOWIAK
Ekipa polska, biorąca udział w 37. zawodach im. Gordona Bennetta, serdecznie dziękuje Polskim Liniom Lotniczym LOT SA, konsulowi w Chicago panu Januszowi Teterze i członkom Związku Podhalan, bez których polski występ w zawodach byłby niemożliwy.
W artykule ze Skrzydlatej napisano że nogę skręcił Góźdź, natomiast na stronie FAI w części balonowej - w spisie zawodów, przy 37 zawodach (37th Coupe Aéronautique Gordon Bennett - Albuquerque (USA) 1993 / Start: Albuquerque/New Mexico, October 4th 1993 / From the Book: Die Gordon Bennett Ballon Rennen (The Gordon Bennett Races) by Ulrich Hohmann Sr) czytamy:
Except a sprained ankle of Polish Waldemar Ozga, co-pilot of irrepressible daredevil Stefan Makne,the 37th Gordon Bennett Race ended without accidents. (Oprócz skręconej kostki polskiego Waldemara Ozgi, drugiego pilota niepohamowanego śmiałka Stefana Makne, 37. wyścig Gordon Bennett zakończył się bez wypadków).
Na pierwszym planie balon Maknego i Ozgi
Balony na starcie w Albuquerque
Stefan Makne po wylądowaniu, w towarzystwie Cathy Lester, obserwatorki z komisji sędziowskiej
Od prawej: W. Ozga, H. Kącik, S. Makne, J. Czernia¬wski i J. Góźdź / Zdjęcia: Tomasz Kuchciński