Impreza balonowa w Krośnie jest jedną z najważniejszych corocznych imprez w kalendarzu kulturalnym miasta. Na kilka dni Krosno zamienia się w stolicę podniebnych wyczynów. W roku 2010 zawody balonowe odbyły się w dniach 29.04 - 02.05.
Atrakcją XI Górskich Zawodów Balonowych i XXVI Międzynarodowych Balonowych Mistrzostw Polski była
"Poczta Balonowa" w Krośnie jako wspólna inicjatywa Fundacji "Otwartych Serc" im. Bogusławy Nykiel-Ostrowskiej i Centrum Poczty Oddziału Rejonowego w Krośnie.
Myślę, że wielkie uznanie należy się Fundacji "Otwartych serc" za pomysł zorganizowania pierwszej poczty balonowej , a myślę, że cyklicznej w Krośnie, zwłaszcza, że latające balony nad Krosnem nie są rzadkością.
Sama Fundacja powstała 24 sierpnia 2004 roku. Powstanie Fundacji jest konsekwencją pierwszych podjętych przez krośniankę Bogusławę Nykiel - Ostrowską starań o stworzenie w Krośnie organizacji niosącej pomoc osobom dotkniętym chorobą nowotworową, z którą to przez ostatnie lata swojego życia sama się zmagała.
Kiedy 24 czerwca 2004 roku odeszła, grupa przyjaciół Bogusi postanowiła zarejestrować Fundację Otwartych Serc, nadając jej imię inicjatorki i pomysłodawczyni całego przedsięwzięcia.
Fundacja oprócz niesienia pomocy ludziom znajdującym się w trudnej sytuacji życiowej postanowiła kontynuować wszystkie przedsięwzięcia swojej patronki, które służą tak promocji Krosna i Podkarpacia, jak i integracji środowisk lotniczych.
Inne cele Fundacji to:
1.działalność na rzecz osób dotkniętych choroba nowotworową
2.działalność profilaktyczna w zakresie chorób nowotworowych
3.świadczenie pomocy na rzecz osób poszkodowanych i pokrzywdzonych w wyniku zdarzeń losowych, a w szczególności poszkodowanych w wypadkach komunikacyjnych oraz w wyniku przestępstw.
4.propagowanie niesienia pomocy osobom chorym, poszkodowanym i znajdujących się w trudnej sytuacji życiowej
5.propagowanie zdrowego stylu życia, w tym propagowanie sportu, kultury fizycznej, oraz różnych form rekreacji
6.promocja regionu, poprzez organizowanie imprez sportowych, rekreacyjnych i artystycznych o zasięgu ogólnokrajowym
7.inna działalność zmierzająca do rozwoju profilaktyki i lecznictwa w zakresie chorób nowotworowych i ułatwiająca dostęp do wysoko kwalifikowanych usług medycznych.
Myślę, że nie będzie to jakieś nadużycie z mojej strony jeżeli przedstawię w tym miejscu ulotkę, ktora była rozprowadzana w czasie zawodów balonowych.
Trochę obawiałem się tej poczty balonowej zwłaszcza, że stempel bez konkretnej daty nie może być przystawiony na znaku opłaty, a w opisie poczty balonowej był pokazany stempel z napisem "MIĘDZYNARODOWE XI GÓRSKIE ZAWODY BALONOWE Krosno 29.04-02.05.20010 r." A jednak wszystko zrobione poprawnie. Widać jednak, że ktoś ingerował w tą organizację poczty, zmieniono stempel dodatkowy, bez nazwy balonu (w opisie poczty był podany balon SP-BCC firmy BMsonic), itp.
Wracając do balonu którym przewieziono przesyłki balonowe, to był jego dopiero czwarty lot. Poniżej zdjęcie tego balonu jeszcze bez znaków rejestracyjnych, a które po zarejestrowaniu otrzymał następujące: "SP-BDM BMsonic".
Kiedy już zacząłem omawiać balon to sciśle związane są z nim Pinsy, inaczej przypinki czyli eleganckie znaczki tłoczone w metalu, cechujące się bardzo wysoką jakością wykonania i estetyką. Można je wpinać w klapę garnituru lub stroju służbowego. Prezentują się bardzo wytwornie, pozwalając na identyfikację z firmą, organizacją lub regionem. Stanowią też doskonały upominek dla miłych gości, którymi to obdarował pilot Pan Jacek Bogdański również mnie.
Jeszcze jedną niespodziankę chciałem w tym opisie zaprezentować a mianowicie Zimowe Zawody Balonowe w Austriackim Zeel am Zee, inaczej mówią balonem przez Alpy, zdjęcia i reportaż Pani Beaty Chomy, która wraz z Panem Jackiem Bogdańskin wzięła udział w tym atrakcyjnym locie. Niniejszy reportaż przedstawię po omówieniu poczty balonowej. Ale za nim do niej przystąpię garść informacji o zawodach w Krośnie i imprezach im towarzyszących.
Przez trzy dni (od piątku do niedzieli) nad Krosnem unosiły się kolorowe balony. Pogoda pozwoliła na rozegranie trzynastu podniebnych konkurencji, podczas trzech lotów porannych i jednego wieczornego. Zupełnie inaczej przebiegał drugi dzień zawodów. W sobotę rano, w bardzo trudnych warunkach wystartowało zaledwie 12 pilotów. Pozostałym 10 nie udało się postawić balonu. Uniemożliwił to bardzo silny wiatr wiejący w okolicach Wrocanki (balon pocztowy był jednym z dwunastu).
Oficjalne otwarcie Zawodów Balonowych o Puchar Redaktora Naczelnego Magazynu Lotniczego „Skrzydlata Polska” ogłosił Prezydent Miasta Krosna Piotr Przytocki, 29 kwietnia 2010 r.
Podczas tegorocznej edycji odbyły się dwa szczególne loty: o Memoriał Bogusławy Nykiel - Ostrowskiej i przeprowadzany po raz pierwszy, lot upamiętniający Dowódcę 12 Bazy Lotniczej w Mirosławcu, Generała Jerzego Piłata, który zginął tragicznie 23 stycznia 2008 roku w katastrofie lotniczej samolotu CASA C-295M pod Mirosławcem. Jerzy Piłat był od początku zaangażowany w organizację zawodów balonowych, sprowadzał również do Krosna na pokazy lotnicze podczas GZB samoloty typu Iskra.
Do zawodów zgłosiły się 24 załogi. Obsada jak zwykle międzynarodowa, w tych 24 ekipach było 7 załóg z Polski i nie stanowili oni większości. Aż 13 drużyn przybyło z Litwy, i po 2 z Węgier i Łotwy.
Memoriał Bogusławy Nykiel - Ostrowskiej zwyciężył reprezentujący naród węgierski Péter Nagy lecący balonem Kaiser . Zwyciężczynią Memoriału Jerzego Piłata, była Beata Choma, pilot załogi Lech - SP-BCI. Beata otrzymała nagrodę z rąk żony Jerzego Piłata, Iwony Piłat. A najlepsza dziesiątka przedstawiała się następująco:
10. Tomas Olevsonas - reprezentant Litwy, balon Win - LY-WIN
9. Jacek Bogdański - reprezentant Polski, balon BM SONIC - SP-BDM
8. Dariusz Zarzycki - reprezentant Polski, balon Kanion Gold - SP-BIP
7. Mateusz Rękas - reprezentant Polski, balon Roleski - SP-BBM
6. Paweł Soból - reprezentant Polski, balon Akwawit - SP-BVS
5. Zbigniew Jagodzik - reprezentant Polski, balon Opony Express - SP-BDK
4. Beata Choma - reprezentant Polski, balon Lech - SP-BCI
3. Arkadiusz Iwański - reprezentant Polski, balon Gaspol - SP-BDG
2. Adam Jaskólski - reprezentant Polski, balon Red Baron - SP-BDA
1. Gintautas Mockaitis - reprezentant Litwy, balon Bite - LY-OAX
W poszczególnych dniach było następująco:
30 kwietnia piątek
W porannych lotach piloci wzięli udział w trzech konkurencjach Fly in (FIT), Minimalny dystans, Kąt.
Najlepszy w tych konkurencjach okazał się zawodnik z Węgier Nagy Peter startujący na balonie “Kaiser”. Wieczorny lot z powodu silnego wiatru został odwołany.
1 maja sobota
W sobotę rano udało się przeprowadzić cztery konkurencje Fly in (FIT), Cel wyznaczony przez sędziego (JDG), Maksymalny dystans oraz Walc (HZW). Zwycięzcami w tych konkurencjach byli Beata Choma z Polski na “Lechu” oraz Adam Jaskólski na balonie "Red Baron".
W wieczornych konkurencjach zwyciężali Beata Choma- Polska, Arek Iwański- Polska, Vytautas Sviderskich-Litwa oraz Zbigniew Jagodzik- Polska.
2 maja Niedziela
Rankiem w niedzielę odbywały się kolejne konkurencje. Zwyciężali Arek Iwański- Polska, Gintautas Mockaitis- Litwa, Kristina Sunaitiene- Litwa.
Wieczorny lot z powodu fatalnych warunków atmosferycznych nie odbył się.
Gościem specjalnym XI Górskich Zawodów Balonowych była Pani Jadwiga Kaczorowska, córka Ryszarda Kaczorowskiego, ostatniego Prezydenta RP na uchodźstwie. Drugiego maja 2010 roku odsłoniła tablicę upamiętniającą przyjaźń swojego Ojca z Krosnem, władzami miasta i jego mieszkańcami. Ryszard Kaczorowski był związany z Krosnem, Fundacją Otwartych Serc oraz zawodami balonowymi. W 2002 roku Prezydent Kaczorowski został Honorowym Obywatelem Miasta Krosna.
Górskie Zawody Balonowe to także rodzinny piknik, dobra muzyka i wspaniała zabawa. Jedną z gwiazd, które pojawiły się na krośnieńskim niebie, był zespół Zakopower. Pierwszy dzień poświęcony był legendarnemu zespołowi THE BEATLES. Muzyczna scena gościła takie zespoły jak Orion, Groovinscy, The Postman, Paint&Air, Duan, Stonehenge, BELTAINE z oprawą taneczną formacji COMHLAN, wystąpiła również Majka Jeżowska oraz Abba Imitation.
Tradycją Krosna stał się już widok pięknych balonów na tle nieba podczas długiego majowego weekendu.
Ale zanim nastąpi ta przyjemność latania balonem, to czeka załogę cała masa przygotowań. Między innymi odprawy z załogami, by omówić warunki czy bezpieczeństwo, to także dojazd, znalezienie odpowiedniego miejsca do startu, rozłożenie balonu i wiele innych czynności by polecieć w nieznane.
Nagrody:
Obszar zawodów:
Panie z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej jeszcze raz przed zawodami sprawdzają stan pogody. A miało to miejsce w piątkowe popołudnie, kiedy wiał bardzo silny wiatr. Start miał się odbyć z lotniska. Zarządzono dwie dodatkowe odprawy z załogami w godzinnych przerwach, mając nadzieję, że wiatr trochę ustanie. Jednak zawody tego popołudnia odwołano.
I zwycięska trójka już po zakończeniu wszystkich konkurencji na podium.
Jednak najważniejszym dla mnie elementem zawodów balonowych była poczta balonowa. Już kilka tygodni przed jej lotem zostały rozstawione skrzynki pocztowe na rynku głównym oraz na lotnisku, na stoisku Banku Pocztowego, celem wrzucania do nich przesyłek, ktore następnie zostały przetransportowane balonem.
Nadszedł dzień lotu z pocztą balonową. Ale jeszcze wieczorem w piątek mój sympatyczny kolega Pan Tomasz Penar, pracownik administracji poczty, na stanowisku ds. Marketingu w Centrum Poczty ORJ w Krośnie, bardzo mocno zaangażowany przy pracach związanych z tą pocztą balonową, skrupulatny, dokładny, bardzo profesjonalnie podchodzący do problemu związanego z pocztą (rokuję tu szybki awans, nawet na naczelnika któregoś urzędu pocztowego) musi całą korespondencję zebrać do opracowania w urzędzie.
I zaczęła się żmudna praca opracowywania przesyłek, które będą leciały balonem. Urząd Pocztowy w Krośnie zastosował dwa rodzaje stempli okolicznościowych. Stemple posiadają wymiary 5 cm x 3 cm oraz 5 cm x 2 cm.
Panie z Urzędu Pocztowego Krosno 1: Elżbieta Prajsnar, Aldona Mussur, Alicja Boczar pracownik administracji na stanowisku Starszy Radca w Dziale Wspomagania CP ORJ w Krośnie oraz niezastąpiony Tomasz Penar do późnych godzin opracowywali przesyłki.
Regulamin przewozu poczty balonowej został zatwierdzony przez Centralę Centrum Poczty Wydział Filatelistyki w dniu 08 kwietnia 2010 roku.
Do przewozu „Pocztą Balonową” zostały dopuszczone listy priorytetowe i ekonomiczne, krajowe i zagraniczne, zwykłe i polecone oraz kartki pocztowe opłacone zgodnie z obowiązującymi cennikami za usługi pocztowe w obrocie krajowym i zagranicznym.
Łącznie przygotowano do przewozu balonem 602 przesyłki, w tym:
Po opracowaniu przesyłek sporządzono odsyłkę listową z kartą, którą pracownik Urzędu Pocztowego nr 1 w Krośnie Pan Tomasz Penar, mój sympatyczny kolega, wydał pilotowi Panu Jackowi Bogdańskiemu.
Pan Jacek Bogdański otrzymał upoważnienie do czynnego udziału w Poczcie Balonowej. Dokument ten uprawniał do odbioru ładunku pocztowego zawierającego przesyłki filatelistyczne celem przewiezienia pocztą specjalną oraz do przekazania pracownikom najbliższego czynnego urzędu pocztowego.
Nadszedł poranek sobotni i po odprawie załoga z pilotem Jackiem Bogdańskim wyruszyła szukać najlepszego miejsca do startu balonu.
Co jakiś czas trzeba wypuścić czarny balonik i sprawdzić siłę wiatru.
Inne załogi również jadą w tym samym kierunku.
Ale nawet tak doświadczonej załodze Jacka Bogdańskiego może przydarzyć się przykra sytuacja. Grząski teren.
Ja wraz z Tomaszem jechaliśmy za załogą balonu pocztowego. I w końcu udało się dotrzeć do planowanego miejsca startu. Tomasz przygotowuje przesyłki do przekazania pilotowi. Ja poszedłem na miejsce rozkładania balonu z wielką obawą czy on w ogóle wystartuje. Bardzo duży wiatr.
Następuje bardzo ważny moment przekazania przesyłek.
I zaczynają się problemy. Bardzo silny wiatr. Cztery razy balon był stawiany. Pozostałe załogi zrezygnowały ze startu w tym miejscu. Wszyscy powrócili na lotnisko. I tam udało się wystartować 11 balonom. Niestrudzony pilot Jacek Bogdański, przy czwartym stawianiu balonu powiedział, że to ostatni raz.
I znowu puszczanie balonika i sprawdzanie siły wiatru.
Wiatr był tak silny, że ciężko było gorący strumień skierować do wylotu czaszy balonu. W jednej z prób stała się przykra niespodzianka. Wypaliło otwór w powłoce balonu.
Udało się. O godzinie 7;35 z miejscowości Niżna Łąka balon wystartował.
Jechaliśmy przez cały czas za balonem. Czasem udało się go zobaczyć i z okna samochodu zrobić zdjęcie.
Zdołaliśmy namierzyć balon przed lądowaniem. Bardzo spokojne opadanie bez wiatru, bez szarpania. Godzina 8;10 balon osiadł w miejscowości Korczyna przy ulicy Leszczyny przebywszy 13,9 km.
Nie mogłem sobie odpuścić wyciągnięcia przesyłek z kosza tuż po wylądowaniu.
Jeszcze tylko wspólne zdjęcie z załogą i przesyłki wędrują samochodem do Urzędu Pocztowego Iwonicz Zdrój. Co prawda jest to odległość około 20 km, ale ten urząd pocztowy był otwarty i gotowy na przyjęcie przesyłek.
Pan Andrzej Wajs, Naczelnik UP Iwonicz Zdrój już czekał na przesyłki.
Przesyłki ostemplowano przez Up w Krośnie datownikiem nadawczym:
1. KROSNO 1 01051008 * AS *
2. KROSNO 1 01051008 * AL *
w urzędzie odbiorczym w Iwoniczu Zdroju przystawiano odciski datowników odbiorczych:
1. IWONICZ ZDRÓJ 01051012 * AN *
2. IWONICZ ZDRÓJ 01051012 * AO *
Przesyłki zostały ponumerowane numeratorem ośmiocyfrowym i odesłane do adresatów.
Centrum Poczty Oddział Rejonowy w Krośnie wydał okolicznościową kartkę beznominałową. Na karcie umieszczono logo Górskich Zawodów Balonowych oraz wyznaczoną trasę dla poczty balonowej Krosno – Iwonicz Zdrój z datą trwania zawodów 29.04 – 02.05.2010 r.
Przesyłka balonowa zwykła nr 383 na kopercie zwykłej z autografem pilota. Charakterystycznym elementem koperty jest wpisany w nią rysunek balonu, którym przewieziono przesyłki balonowe, a który jest na zdjęciu jeszcze bez znaków rejestracyjnych.
Przesyłka balonowa zwykła nr 071 na kartce okolicznościowej.
Przesyłki balonowe zwykłe 3 sztuki nr 070; 338; 326; na kopertach z innymi już motywami wpisanymi w kopertę.
Przesyłka balonowa priorytetowa nr 067 na kartce okolicznościowej.
Przesyłka balonowa priorytetowa nr 068 na kopercie zwykłej.
Przesyłki balonowe polecone 3 sztuki nr 063; bn; bn; na kopertach z różnymi motywami wpisanymi w kopertę.
Przesyłka balonowa priorytetowa, polecona nr 062 na kopercie zwykłej.
Przesyłka balonowa zbiorcza priorytetowa, polecona nr 073.
Przesyłka balonowa nr 401 na kartce okolicznościowej zwykłej z datownikiem
IWONICZ ZDRÓJ 01051012 * AO *
Przesyłka balonowa nr 629 na kartce okolicznościowej zwykłej z datownikiem nadawczym:
KROSNO 1 01051008 * AL *
Koperta balonowa priorytetowa, polecona nr 011 na kopercie zwykłej wykonania prywatnego mojego sympatycznego Kolegi.
Jeden ze stempli okolicznościowych w kolorze czarnym.
I jak wcześniej wspominałem w tej części przedstawię opis oraz kilkanaście zdjęć z lotu pilotów: Beaty Chomy i Jacka Bogdańskiego przez tak wspaniałe góry jakimi są Alpy. Panią Beatę poznałem osobiście podczas zawodów balonowych w Krośnie i to za Jej zgodą przedstawiam ten reportaż oraz zdjęcia.
Balonem przez Alpy
Zimowe zawody balonowe w Austriackim Zeel am Zee rozgrywane są co roku od 31 lat. Zazwyczaj loty odbywają się wzdłuż rozległej doliny rzeki Salzach. Tradycją jest też, że jeśli wystąpi sprzyjająca pogoda można odbyć długi i wysoki lot nad górami.
Marzeniem o locie nad Alpami zaraziliśmy się razem z Jackiem Bogdańskim w Rosji. Był czerwiec, a jeden z tamtejszych znakomitych pilotów, człowiek, który latał balonem nawet nad biegunem był jeszcze ciągle pod wrażeniem swojego zimowego przelotu TransAlpine. Opowiadał o trudnościach lotu, rotorach, chmurach spowijających doliny i wspaniałych widokach ponad nimi. Marzenie powoli zaczynało przybierać realny kształt. Nie spodziewałam się jednak, że spełni się tak szybko. Wysokie koszty wyjazdu i wykańczanie domu spowodowały, iż sama nie zdecydowałam się na udział. Jacek jednak postanowił nie odpuszczać i zmierzyć się z najwyższymi górami. Byłam szczęśliwa, i w tym miejscu chcę mu serdecznie podziękować, kiedy zaproponował mi miejsce w załodze i rolę nawigatora w wysokim locie przez Alpy.
Przygotowania zaczęły się już kilka miesięcy wcześniej. Jacek czytał książki dotyczące meteorologii w górach, obliczał jak może obciążyć balon, ile zużyje paliwa i na jakiej wysokości lecieć. Organizatorzy rekomendowali, iż balon na wysoki lot nie powinien być mniejszej pojemności niż 3000 m3. Nie wiedzieliśmy jednak właściwie dlaczego? Jacka Cameron C 90 ma zaledwie 2550 m3. Mimo prób, nie udało nam się jednak wypożyczyć większego balonu. Postanowiliśmy spróbować mimo to.
Pierwsze dwa dni zawodów, w których rozegrano 3 konkurencje minęły bardzo szybko. Jacek najpierw bardzo ostrożnie, a później zadziwiająco śmiało uczył się latania w górach. Trzeciego dnia opady śniegu uniemożliwiły latanie. Komunikaty meteo na środę 27 stycznia były jednak bardzo optymistyczne. Nad północną część Europy nasunął się wyż, natomiast na południu kontynentu utworzył się układ niskiego ciśnienia. Po przejściu frontu chłodnego nad obszar Alp miało napływać chłodne i suche powietrze z północy. Nad ranem w dolinach spodziewane były chmury i mgły, które miały ustąpić do południa. Wiatr poniżej grzbietów górskich słaby, wschodni i południowo-wschodni. Powyżej gór wiatr z przewagą kierunków północnych (340 – 020), do dziesiątej 15 kt, później w ciągu dnia powyżej 25 kt. Ale na ile można wierzyć komunikatom? Czy wiatr nie będzie za słaby, aby przelecieć całe góry? Przy najbardziej sprzyjającym kierunku wiatru, z północy na południe jest to odległość ponad 100 km. Na południe od Zeel Am Zee jest tylko jedna dolina, z miastem Lienz, w której można bezpiecznie wylądować i wrócić samochodem. W przypadku lądowania w innym miejscu, w górach, powrót tylko śmigłowcem: 24 euro za minutę. Nasuwało się też pytanie, czy w razie lądowania w górach, w ogóle ktoś nas znajdzie? Organizatorzy zalecali zabranie zapasu żywności na min. trzy dni, śpiworów oraz ciepłych ubrań na wypadek konieczności dotarcia z gór do cywilizacji.
Przygotowania rozpoczęliśmy już wieczorem. Sprzęt czekał gotowy. Cztery duże butle gazu zostały zaazotowane. Dwie mniejsze, niezaazotowane, z których miał być podtrzymywany płomień pilotowy zabraliśmy na noc do ciepła. Ostatni raz sprawdziliśmy aparaturę tlenową, mapy, gps, radia, transponder i zapasowe zapalniczki. Ciekawostką jest to, iż organizatorzy nie zapewnili nam map. Zamieszczono je na stronie internetowej zawodów. Należało wyplotować je sobie we własnym zakresie. Nie muszę dodawać, że ich jakość pozostawiała wiele do życzenia. Mapy te nie obejmowały całych gór. Kończyły się wraz z granicą Austrii, a była to dopiero połowa naszego lotu. Pozostała więc mapa samochodowa. Następnym razem, na pewno lepiej się przygotujemy. Tak więc, wszystko było "ready", a my kładliśmy się do łóżek myśląc już wyłącznie o locie. Jedyna rzecz, której nie mieliśmy, to jakiegoś niewielkiego naczynia, w którym w razie lądowania w górach moglibyśmy rozpuszczać śnieg. Ponieważ nic takiego nie mieliśmy, ostatecznie zabrałam jeszcze puszkę piwa. W razie czego, powinna się chyba nadawać?
Ranek niestety nie powitał nas błękitem nieba. Zgodnie z zapowiedziami dolinę przykrywały niskie chmury. Na odprawie wyznaczono trzy konkurencje: wyścig do strefy, czyli jak najszybciej przelecieć dystans 10 km., następnie cel w okolicy najwyższego szczytu Austrii Grossglockner i maksymalny dystans bez limitu czasu ani odległości. Zapowiadał się więc wymarzony lot! Balony podzielono na grupy, przeważnie po cztery. W każdej grupie wyznaczony został lider, odpowiedzialny za korespondencję ze służbami kontroli lotów. Naszym liderem został Niemiec, Thomas Fink. Szczęśliwie nie musieliśmy więc zaprzątać sobie głowy radiem. Ktoś robił to za nas. W grupie mieliśmy jeszcze Rosjanina. Ku naszemu zdziwieniu nie posiadał ani tlenu ani radiostacji lotniczej! Dał nam radyjka "łoki toki" i zaproponował, abyśmy przez nie utrzymywali z nim kontakt. Przyznaję, że byliśmy lekko zszokowani. Do startu odjechaliśmy około 15 km. na północ, aby w razie zbyt słabego lub nieodpowiedniego kierunku wiatru pozostawić sobie możliwość wylądowania w naszej dolinie. Pomimo sześciu butli gazu i postawienia balonu z butli zewnętrznej, nie byliśmy pewni czy starczy nam paliwa, aby wylądować po południowej stronie Alp.
SMS-em przyszła wiadomość o rozpoczęciu okresu startowego. Thomas i Sergey wystartowali przed nami. Ostatnie przygotowania. Nie wszystko mieści się w koszu. Część rzeczy przywiązujemy na zewnątrz. Jest bardzo ciasno. Nareszcie start. Jacek skupia się teraz wyłącznie na palniku i wariometrze. Ja co jakiś czas podaję mu wysokość, kierunek oraz prędkość. Wznosimy się 3,5 m/s do góry. Ku naszemu zdziwieniu, przy wznoszeniu temperatura w powłoce, pomimo mrozu, dochodzi do 117o C. Początkowo, w dolinie wiatr wieje w kierunku północnym. Kiedy jednak wychodzimy nad góry, gwałtownie skręca na południe. Nasze założenie jest takie, że jeśli prędkość nie przekroczy 35 km/h, lądujemy na lotnisku. Jeśli będzie większa, lecimy do Lienz. Przy prędkości min. 60 km/h lecimy do Włoch. Jacek nie przerywa wznoszenia. Nie było żadnych rotorów, ani niespodzianek, poza jedną. Po 15 minutach osiągamy 4 tys. metrów i prawie nie ma już jednej butli gazu. Lot dopiero się zaczął. Wznosimy się jeszcze wyżej. Na 4,5 tys. metrów mamy bardzo korzystny wiatr, z prędkością 70 km/h i w kierunku 160 º. Postanawiamy maksymalnie oszczędzać gaz. Teraz już lecieć spokojnie na stałej wysokości. Nie myślimy nawet o manewrach, które mogłyby przybliżyć nas do celu nad Grossglockner. Chcemy przelecieć góry, a przy manewrach wysokością paliwo ubywa w zastraszającym tempie. Mimo wszystko, szczęście nam dopisuje. Przelatujemy 474 m od celu, co daje czwartą pozycję. Jacek skupiony jest na palniku i wariometrze, a ja, kontrolując prędkość i kierunek lotu, mogę pozwolić sobie na robienie zdjęć i nasycanie oczu cudownymi widokami. Doliny szczelnie przykryte są chmurami. Z białego morza wystają tylko ośnieżone szczyty gór. Oczami szukam lodowców, to właśnie je najbardziej chciałam zobaczyć z góry. Pod nami, na zboczu dziwne kreski, wyglądające jak płotki. Jacek uświadamia mnie, że są to zapory przeciw lawinom. Zaczęliśmy korzystać z aparatury tlenowej. Mamy jedną butlę. Trzeba więc trochę oszczędzać. Początkowo wężyki wkładamy do nosa, ale przypominając sobie przedwojenne wspomnienia Burzyńskiego, wkładamy je do ust i oddychamy nosem. SMS-em przychodzi ostrzeżenie: wiatr bora o prędkości powyżej 25 kt przy ziemi w okolicach Udine, czyli tam, gdzie lecimy.
Tymczasem kończy się druga duża butla gazu. Trzymając stałą wysokość wyprzedzamy Thomasa i Siergieja. Zostali tak daleko z tyłu, że przestajemy o nich myśleć. Jest zadziwiająco ciepło. Nie są potrzebne grube rękawice ani czapki. Temperatura wynosi -8º, ale słońce grzeje tak mocno, że można byłoby się opalać. Czas płynie tutaj o wiele szybciej niż na ziemi. Kolejna butla gazu jest pusta. Jacek podłącza pełną butlę, z gazem przywiezionym jeszcze z Polski. Pierwsze psiknięcie gazem, i nagle mały stres. Zgasły obydwa płomienie pilotowe. Próbujemy je zapalić, ale się nie udaje.
W koszu zalega zupełna cisza. Mimo otwartych zaworów pilotowych, nie leci przez nie gaz. Przychodzi mi jeszcze do głowy, że może Jacek omyłkowo pozakręcał zawory na butlach. Sprawdzam je, ale są otwarte. Jacek postępuje tak, jak każe instrukcja. Nie udało się zapalić pilotówek, więc zapala whispera, a od niego uruchamia palniki główne. Po chwili pilotówki zaczynają również normalnie działać. Prawdopodobnie płomienie zostały zdmuchnięte przy pierwszym odpaleniu mocno zaazotowanej butli, a następnie dysze oblodził ciekły gaz.
Znajdujemy się w rejonie, gdzie nie ma miejsc do lądowania. Mimo to, Jacek wypatruje z góry jakąś dolinkę i proponuje zakończenie lotu. Na szczęście palnik działa normalnie, nie ma więc powodu wpadać w panikę. Kiedy butla z feralnym gazem zostaje wypalona do końca, uspakajamy się na dobre.
Pozostajemy ciągle na tej samej wysokości. Od czasu, do czasu widzimy w oddali inne balony. Wyżej wiatr jest nieco silniejszy, ale wyraźnie odchyla się ku wschodowi w kierunku Słowenii. Część balonów decyduje się na tą opcję, ale my postanawiamy trzymać się swojego planu. Mijamy granicę z Włochami. Po prawej stronie widać Dolomity – najpiękniejsze góry Świata. Na horyzoncie jeszcze jedno wysokie, ale chyba najbardziej poszarpane pasmo gór. Z GPS-a wynika, że za nim będzie już płasko. Widoki są niezapomniane. Z góry schodzi Ukraiński balon TNK. Przez jakiś czas lecimy obok siebie. Kończy się kolejna butla gazu. Na horyzoncie koniec gór, i zamglone wybrzeże Adriatyku. Chyba się uda. Decydujemy się lecieć jeszcze jakiś czas na dużej wysokości. Pozwala na to zapas gazu. W końcu, postanawiamy zejść niżej i powoli przymierzyć się do lądowania. Przed nami równina, ani śladu śniegu. Wiatr przy ziemi pcha nasz balon zdecydowanie na zachód. Jesteśmy 15 km na południe od Udine. Dookoła winnice, na wzgórzach rosnące pinie a gdzieniegdzie na polach pojedyncze cyprysy skąpane w promieniach zachodzącego słońca. Mimo, iż dawno skończyły się góry, nie bardzo mamy gdzie lądować. Lecimy nad miasteczkiem, stadionem, latarniami, drogą, linią, jakąś fabryką. Gazu ubywa - zostało jakieś 30 proc. w ostatniej butli, a tu na kursie winnica. Pierwsze wolne pólko przed usypaną górką żwiru. Dość ostro przyziemiamy, ciągnie nas, przeskakujemy górkę ze żwirem i ostatecznie lądujemy szczęśliwie na polu. Oj nie było to piękne lądowanie, ale skuteczne bez ofiar w ludziach i sprzęcie. Szczęśliwi, dzwonimy do załogi. Nasze auto dzielnie podąża w naszym kierunku.
Przelecieliśmy balonem 160 km ale oni mają do nas drogami, przez bajeczne alpejskie przełęcze ponad 320 km. Po spakowaniu i zabezpieczeniu balonu, postanawiamy poczekać na nich posilając się we włoskiej knajpce. Pomaga nam w tym bardzo miły Włoch. Aby nic nie zginęło z balonu, postanawiamy przewieźć go z pola na teren pobliskiej żwirowni koparko-ładowarką. Kiedy balon jest zabezpieczony, jedziemy do miasteczka. Załoga przyjeżdża po nas po 3 godzinach. O drugiej w nocy, wyczerpani i szczęśliwi jesteśmy z powrotem w Zeel am Zee.
Nasz lot trwał 3 godz. 15 minut, zużyliśmy około 260 litrów gazu, przelecieliśmy 160 km i 300 m, co dało 10 miejsce w konkurencji maksimum dystans. Zebrane doświadczenia są nieocenione. Wiemy już też, dlaczego organizatorzy nie polecają na ten przelot mniejszych balonów. Limit wagi wyposażenia był na granicy przekroczenia a mimo to gazu starczyło nam praktycznie "na styk".
W całych zawodach odbyło się 7 konkurencji, Jacek zajął ostatecznie 14 miejsce. Mam nadzieję, że w kolejnych uda mu się poprawić ten wynik.
Niestety, latanie nad Alpami ma jedną słabą stronę. Te góry łamią serce każdego. Kto chociaż raz spróbował takiego latania marzy wyłącznie o tym, aby tam wrócić. Dotyczy to nie tylko baloniarzy. Mam nadzieję, że kolejną relację, tym razem z wyjazdu jako zawodnik napiszę za rok.
Beata Choma