Jednak porwany przez baloniarzy myśliwy to twardziel. Koledzy krzyczą „rzuć flaszki”, jednak myśliwy nie poddaje się. I myśli sobie „albo mnie uratują i flaszki, albo nic nie dostaną. A lecąc sam wypiję i baloniarze też nic nie dostaną”.
Nawet w wychodku człowiek nie czuje się bezpieczny.
Kolego, gdybyś miał lepsze okulary i dzisiejszą mapę topograficzną, to byś nie wleciał w obszar ćwiczeń wojskowych i nie trzeba by było wypatrywać miejsca na dole, aby bezpiecznie wylądować.
Nie można łapać dwóch srok za ogon. Gość, jakby wiedział, że najbliższa przyjaciółka żony, która była jego kochanką, dogadają się we dwie, to by nie wsiadł do balonu.
Nawet moja ciężka kobieta nie pomoże, by nie oderwać się od ziemi, tak mocne są portki z płótna balonowego.
Przy takim zaopatrzeniu to i kulę ziemską można oblecieć.
Ale my tylko na jedno piwko i zaraz wracamy!!!
Przy takim sposobie lotu balonem jak pokazują poniższe dwie kartki to można zaczepić o szczyty gór czy nawet udawać ptaka.
Nawet przy balonie może znależć zatrudnienie bezrobotny.
I od tamtej pory kobiety chodzą w spodniach.
Przynajmniej jest za co zaczepić i to bez obciachu. Ale za co zaczepić takie zwierzę jak osioł?
A że w balonie przewozi się różne zwierzęta, niech świadczy poniższa kartka. Może to właściciel jakiejś wyspy przemyca zwierzęta do swojego lasu?
Kiedyś to były czasy. Baloniarz nastawiał aparaturę kontrolno - pomiarową i mógł spokojnie kłaść się spać, lecąc tak przez kilka dni. Żadnych telefonów komórkowych. Spokój, cisza.
A w dzisiejszych czasach przeleci balon kilka czy kilkanaście kilometrów i już telefon od ukochanej "wracaj kochanie bo tesknię".
I Amorka śle ukochana, by chociaz balon daleko nie poleciał.
Jeszcze dobrze jak jest przychylny wiatr w stronę domu, to i przez duży komin można wpaść do ukochanej.
To się nazywa przywiązanie do garderoby, w tym przypadku do czapki.
Za dawnych czasów Jasia i Małgosię wyprowadzono do lasu, by się zgubili i drogi powrotnej nie znaleźli. W dzisiejszych czasach ze względu na masową wycinkę lasów, wystarczy balon by uniósł niechciane dzieci w nieznane.
W eksluzywnych liniach balonowych nie wszyscy pasażerowie lubią czworonogi. Ale co ma zrobić pilot balonowy, kiedy pies bardzo lubi latać balonem. Pomimo narzekań psa, że "życie na wysokim poziomie mnie zabija", to i tak pies musi wsiąść do balonu.
Może kiedyś przyjdą czasy, że utworzą korytarz powietrzny i każdy będzie mógł przemieścić się balonem na inną planetę.
Od dawna jest prawdą, że kobiety są najlepszymi agentkami obcych wywiadów. Bo jak żołnierz w takich uściskach może wypatrzyć wroga i powiadomić o zbliżaniu się obcego wojska?
Marker to jest wstęga z numerem zawodnika o szerokości 10 cm i długości 170 cm wykonana z nylonu powlekanego o gramaturze 100 g/m2. Na końcu wstęgi znajduje się kieszonka, w której zaszyte jest 70 g piasku. Marker wykorzystywany jest do rzucania nim z kosza lecącego balonu w kierunku krzyża - celu wyłożonego z płócien przez komisję sędziowską w oznaczonym miejscu na ziemi.
Ale butelka ma większą gramaturę i łatwiej nią trafić do celu np. w kapelusz przechodzacego pod balonem gościa.
Świntuch..................................(Yes)!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Zastanawiam gdzie gość zdobył nasiona tego kabaczka?
Bądź radosny, otrzyj swoje oczy, gdyż niektóre upadki oznaczają że będziesz potem szczęśliwszy jak ci żona odleci w nieznane.
Gdybym miał konia, kupiłbym sobie taki balon i tego konia woził balonem, żeby się mocno nie przemęczał.
W żargonie wjskowym to się nazywa: cyfra, cieno, dziadek, w przybliżeniu "święto lasu", fala. Z rezerwą związane i meldunki falowe:
Prośba o położenie się na łóżko
Ja, kot szarobury;
Z kitą zadartą do góry;
Niegroźny dla otoczenia;
Proszę o pozwolenie;
Na wóz wskoczenia.
Prośba o pozostanie na sali
Szanowny Dziadku!
Ja kot szarobury;
Z kitą podwiniętą do góry;
Na wysokości Pałacu Kultury;
Wystrzelony z rakiety;
Ch..j wie, z jakiej planety;
Proszę szanownej fali;
O pozostanie na sali.
I wiele, wiele innych jest jeszcze materiałów autentycznie pochodzących z jednostek wojskowych.
Kobietę nieraz trzeba zdobywać miesiącami, a baloniarz chciał to zrobić na pierwszej randce i będzie miał laskę na sumieniu.
Być może nowy sposób bezpiecznego lądowania balonu.
Jednak faceci są uparci. Kobieta ma dosyć już takiego życia, chce odlecieć balonem z ukochanym, ale gość uparty - nie puszcza.
Ucieczka w nieznane
Tak sobie myślę, że gdzie ci ludzie tak mocno chcą uciec z tej ziemi i to żadnymi pojazdami mechanicznymi, lecz balonami, który potrzebuje tylko wiatru. Może szukają miejsca na ziemi, gdzie będą mogli żyć w pokoju i w spokoju, może otworzy się jakiś korytarz powietrzny, gdzie można będzie osiąść na innej planecie. Nie dziwię się temu. Tyle zła, nienawiści, wojen, zamachów i okrucieństwa coraz bardziej można spotkać na swojej drodze życia. Człowiek – człowiekowi wilkiem się staje.
Ja zawsze się pytam: i co dalej? Jeden z rozmówców mówi: dorobiłem się, mam dobrą pracę, samochód, ładne mieszkanie, kupe kasy, a pytam się znowu i co dalej, odpowiedź brzmi, będę miał dobrą emeryturę, bogate życie na przyszłe lata, i co dalej pytam, no czeka mnie starość – pada odpowiedź, drążę temat i co dalej, no pewnie umrę, ja się tylko Pana Boga boję, i co dalej – konsternacja i pada odpowiedź, pewnie Sąd Boży, tak mnie uczono kiedyś na religii i zadaję przedostatnie pytanie i co dalej? Cisza, a pytam, co z twoim sumieniem, przecież to ono będzie cię oskarżać. Brak odpowiedzi. Pytam dalej, a czemu ty się boisz Pana Boga, przecież Pan Bóg jest samym Dobrem jest Miłością, to jest tak jak w kochajacej się rodzinie, czy żona ma się bać męża, mąż żony, dziecko rodziców, przecież tam panuje miłość, a miłość niczego się nie lęka, wszystko przetrwa. Ty się też Szatana nie bój, bo on ci bezpośrednionic nie może zrobić, ty się bój jego kłamstw, jego przebiegłości. Diabeł będzie tak omotywał, tak drążył do złego, że człowiek może ulec jakiejś słabości. I tego się właśnie trzeba bać.
Jest owszem coś takiego jak bojaźń Boża, ale to nie ma nic wspólnego z baniem się Pana Boga. Papież Franciszek na jednej katechez tak mówił o bojaźni Bożej: "Dar bojaźni Bożej, o którym dziś mówimy, zamyka serię katechez o siedmiu darach Ducha Świętego. Nie oznacza on lękania się Boga: wiemy dobrze, że Bóg jest Ojcem, że nas miłuje i pragnie naszego zbawienia i zawsze przebacza, zawsze! Dlatego nie ma powodów, aby się Go lękać! Bojaźń Boża natomiast jest darem Ducha, który przypomina nam, jak bardzo jesteśmy mali przed Bogiem i Jego miłością oraz że naszym dobrem jest pokorne, naznaczone szacunkiem i ufnością, zdanie się w Jego ramiona. To właśnie jest bojaźnią Bożą: powierzenie się dobroci naszego Ojca, który tak bardzo nas kocha".
Nieraz sobie myślę, że człowiek w hierarchi stoi wyżej niż Aniołowie Boży czy ciemności, Święty Anioł nie może uczynić zła, Diabeł natomiast nie może uczynić nic dobrego, człowiek za to ma możność wyboru, ma nieograniczone możliwości, przecież Pan Bóg uczynił człowieka na Swój obraz i Swoje podobieństwo i tu dopiero zaczynają się "schody".
Przyszły mi na myśl dwa przykłady:
1. Jedzie człowiek spokojnie samochodem, nagle z bocznej drogi wyskakuje inny pojazd zajeżdżając nam tę drogę. Następuje ostre hamowanie. Ja to mam zwyczaj pogrożenia palcem, wszystko dobrze jak gość podniesię rękę w geście przeprosin, może ma jakieś kłopoty, może się zamyślił, różne są w życiu przyczyny. Gorzej jak taki gość pokaże środkowy palec, a wtedy wszystkie emocje wychodzą z człowieka, a niecenzuralnych słów przy tym tyle, że szewc to by się za głowę złapał. I wszystko dobrze dopóki nie będzie tego przedostaniego pytania co dalej? Sumienie zapyta, bardzo wyzywałeś tego człowieka, obrażałeś go, upodliłeś go do takiego stopnia, że niżej się nie da, a bo mi drogę zajechał i pokazał mi środkowy palec zamiast przeprosin, a ty co zrobiłeś, dokonałeś jeszcze większego grzechu niż on, odpowiedziałeś złem na zło, a powinieneś ten temat przemilczeć.
2. Drugi przykład, dawać proszącemu czy żebrzącemu na ulicy jałmużnę czy nie? Odwieczne pytanie. Powiedzmy, że w przeciągu roku może nas to spotkać pięć razy. A bo ja go znam, on to przepije, a niech mu opieka daje, ja mam komu dawać, mam dzieci, niech idzie do pracy. Takich stwierdzeń jest wiele. Ale co będzie jak ten piąty będzie rzeczywiście potrzebował na jedzenie, gdyż z głodu może umrzeć. I tu jest to przedostanie pytanie, co dalej? Sumienie oskarża, byłem głodny i nie dałeś mi jeść, umałem z tego powodu i masz życie ludzkie na swoim sumieniu. I niedobrze, zbierze się takich kika złych czy dobrych przykładów i wtedy jest to już ostatnie pytanie: co dalej? Ano piekło albo niebo. A jak wybrnąć z sytuacji dawać jałmużnę czy nie dawać, myślę, że trzeba podejść do każdego z tych żebrzących i zapytać, czy jesteś głodny, pójdę ci kupię coś do jedzenia, odpowiedź może być różna, oj daj pan ze 2 zł to sobie sam pójdę i coś kupię i taka odpowiedź daje coś już do myślenia, wtedy trzeba krótko zapytać, co, na piwo potrzebujesz, nooooooooo tak, pada odpowiedź. Sytuacja jest jasna, niech na to piwo pójdzie i sobie zarobi. I tak może być do piątego żebrzącego, który stwierdzi, że jest głodny i zje coś. Wtedy bez żalu można mu dać tą jałmużnę, nawet gdyby to był podstęp, ale tego się nie wie, to człowiek ma wtedy czyste sumienie, gdyż ten potrzebujący wyraził chęć zjedzenia zakupionego jedzenia i w przedostatnim: co dalej, sumienie stwierdza, że byłem głodny i dałeś mi jeść, czyli sumienie nie tylko nas oskarża ale nas też broni.
Oczywiście, nie zawsze możemy przewidzieć to dobre rozwiązanie, ale póki człowiek żyje ma możność zadośćuczynienia za swoje przewinienia. Może to być uśmiech do drugiego człowieka, podanie ręki, magiczne słowo "przepraszam", spowiedź święta, uczynienie coś dobrego. Jest bardzo dużo sposobów, by chociaż częściowo złagodzić napięcie powstałe w wyniku błędnego rozpoznania swojego czynu. Przy przedostanim: co dalej, takiej szansy nie będzie. Staniemy sam na sam ze swoim sumieniem.
Jest też stwierdzenie, a jak nie ma drugiego życia po życiu. Skąd o tym wiemy? Jest taka mądra księga, a mianowicie "Pismo Święte". Ono w swojej naturze, a nawet w swojej nazwie jest "Święte" czyli prawdziwe, bez żadnych kłamstw i tu możemy czerpać wiedzę.
Ja wychodzę z takiego założenia:
Jeżeli człowiek żyje bez wiary, przykazań, a okaże się, że jest to drugie życie, wtedy jest wielka żałość. Ale jeżeli prestrzega zasad wiary, a okaże się, że nie ma drugiego życia, to nic człowiek nie straci, nikt go nie będzie pomścił, że uczynił tyle zła, zostanie w pamięci jako ten dobry człowiek i to jest wtedy fajne.
A ja myślałem, że baloniarze to porządni ludzie, a tu masz jeden z nich chciał skubnąć maszt z wieży.