OSTATNIE  PRZYGOTOWANIA  I  AUGSBURG

 

Ostatnie przygotowania i trening przed mistrzostwami nie przebiegają pomyślnie. Na obozie szkoleniowo-treningowym w Taborze (CSRS), z przyczyn od nas niezależnych nie możemy wykonać ani jednego lotu. Próbuje­my wobec tego w Poznaniu. Nic z tego nie wychodzi z powodu niekorzystnych kierun­ków wiatru - jak na złość wieje tylko ze wschodu, czasem z południa czy północy, lecz wiatrów zachodnich ani na lekarstwo. Tymczasem poznański rejon lotów rozciąga się wyłącznie w kierunku wschodnim. Po­mimo to jesteśmy dobrej myśli. Nasi piloci latali ostatnia wyłącznie zawodniczo i dyspo­nują niezbędnym, choć niewielkim doświad­czeniem. Do Augsburga wyjeżdża ekipa w składzie: Władysław Rewakowicz - kierow­nik, Józef Zych - nawigator, IRENEUSZ CIEŚLAK - pilot i kierowca, FRANCISZEK GÓRALEWICZ - copilot (obaj startujący na balonie D-AGIP o pojemności 630 m3 jako POLSKA I) oraz HIERONIM KOSMOWSKI - pilot startujący na balonie „Barum” o poj. 525 m3 jako POLSKA II.


Jeszcze ostatnie kłopoty z samochodem i przyczepą, ubezpieczeniem sprzętu i załóg, odprawą celną balonu i wyjazd do Pragi, gdzie zostawiamy „Stomil”, a zabieramy „Barum”. Wreszcie 10 września ekipa dociera do celu.


Stary Augsburg położony nad rzeką Lech (!) wita nas piękną, zabytkową architekturą. Miasto założone przez cesarza rzymskiego Augusta, liczy obecnie 260 000 mieszkańców i jest trzecim co do wielkości w Bawarii. Nie ma jednak czasu na podziwianie Augu­sta Vindelicorum (stara, rzymska nazwa miasta), gdyż trzeba spiesznie dostarczyć ba­lon na miejsce startu - Via Claudia koło Gersthofen, miasteczka położonego 6 km na północ od Augsburga. Natomiast o godz. 17.00 - przyjęcie wydane przez bawarski Rząd Krajowy, połączone z otwarciem mi­strzostw. Uroczystość odbywa się w pięknym pałacu Fronhof - siedzibie lokalnego rządu Szwabii. Powitanie przybyłych uczestników, zaproszonych gości     i kierownictwa mistrzo­stw. Szczególnie serdecznie witana jest eki­pa polska, która jest jedynym przedstawicie­lem krajów socjalistycznych.


Organizator nie daje nam odetchnąć, gdyż już o godz. 20.00 rozpoczyna się pierwszy briefing - odprawa zawodników. Pogoda jest niepewna. Wątpimy czy dojdzie do star­tu w dniu następnym. Kierownik mistrzostw, Rudi Schmidt, nie pozostawia jednak zawod­nikom żadnych złudzeń: od razu ogłasza ro­zegranie I  konkurencji. w dniu 11 września i odprawę przedstartową zawodników na godz. 6.00 rano. Zawodnicy otrzymują szcze­gółowe przepisy rozegrania zawodów (jako aneks do regulaminu) i mapy. Następuje długie i wyczerpujące omówienie szeregu o­graniczeń, nakazów i zakazów, łączności ra­diowej, pomiarów miejsc lądowania itp. Z kolei przedstawiono sytuację meteorologicz­ną, która była niewesoła, dawała jednak szanse rozegrania pierwszej konkurencji w wycinku lepszej pogody, w godzinach rannych następnego dnia.


Trzeba tutaj od razu dodać, że całe mi­strzostwa były rozgrywane w okresie zmien­nej kapryśnej i bardzo niepewnej pogody oraz pod znakiem NATO. Wielkie manewry NATO, które przeprowadzano akurat w tym samym okresie i w tym rejonie, były powo­dem nadmiernych uciążliwych ograniczeń i nie pozwoliły organizatorowi na rozegranie dłuższych, planowanych przelotów.

I KONKURENCJA I PROTESTY

W dniu 1 września zrywamy się wcześnie rano - o 5.00, by zdążyć na miejsce startu - Via Claudia. Zastajemy tam wszystkie balony już napełnione. Ostatecznie na starcie staje 20 balonów reprezentujących 13 państw: Australię, Austrię (2 załogi), Belgię, Francję (2 załogi), Holandię, Japonię, Kanadę, RFN (2 załogi), Polskę (2 załogi), USA (2 załogi), Szwajcarię (2 załogi), Włochy i Wielką Bry­tanię (2 załogi).
Faworytami były załogi RFN i Szwajcarii. Poważnie liczono się z załogami holenderską      i amerykańskimi. Składały się one z bardzo doświadczonych pilotów, mających na swym koncie 200; 300, a nawet 500 lotów. Nasi pi­loci zaliczyli natomiast: H. Kosmowski - 28 lotów, I. Cieślak - 17 lotów, i Fr. Górale­wicz - 11 lotów. Przystępowali jednak do zawodów bez kompleksu niższości.


Jako cel pierwszego przelotu podano ma­ły most na drodze III klasy pomiędzy Mittel­stetten     i Neuhof, w odległości 30 550 m w kierunku północnym od miejsca startu. Odległość niewielka z uwagi na ograniczenie rejonu północnego przez wspomniane już manewry NATO. Maksymalna wysokość lotu - 6500 stóp std. Balony ubezpieczają 2 śmigłowce. Ponownie przypomina się dalsze ograniczenia - strefy zakazane itp. Jeszcze przygotowanie barografów i załogi spieszą do balonów.


Pierwszy startuje D-AGIP z polską zało­gą Cieślak - Góralewicz. Balony polskich pilotów miały stałe (jak wszystkie) miejsca na polu startowym, położone w dwóch prze­ciwległych narożnikach. Jak się okazało, mia­ło to niekorzystne znaczenie dla przebiegu dwóch pierwszych konkurencji. Pierwszy startujący balon stanowi bardzo dogodną sondę dla konkurentów. Następne balony po­prawiają swoje poziomy lotu, obserwując pilnie ruchy AGIP'a. 


Już w chwili startu widać wyraźnie, że zadanie jest nie wykonalne w sensie osiąg­nięcia bezpośredniego sąsiedztwa celu. Wiatr w najlepszym poziomie wieje w kierunku 340o                   i obraca się coraz  bardziej na zachód. Nasza załoga robi co może, w końcówce markując lądowanie ,,sadza” jeszcze 2  kon­kurentów i ostatecznie zatrzymuje się na trawersie celu w odległości 16,8 km od nie­go, zajmując 7 miejsce w konkurencji. Kos­mowski na „Barumie” startuje ostatni i leci w najgorszych warunkach. Pomimo wysił­ków, niewiele może zdziałać przy coraz bardziej skręcającym wietrze i ląduje w odleg­łości 19,1 km od celu, co daje mu zaledwie 18 miejsce. W pierwszej konkurencji zwy­cięża pilot australijski Vizzard. Jest to duże zaskoczenie.


Na wieczornej odprawie zawodników sta­nowcze protesty składają Szwajcarzy i inni przeciwko temu, że w czterech balonach z pilotami: australijskim, japońskim, włoskim            i kanadyjskim lecieli piloci RFN, co miało bez wątpienia wpływ na wyniki I konku­rencji. Tym bardziej, że ci ostatni byli pi­lotami raczej wytrawnymi. Kierownictwo mistrzostw            i przewodniczący jury wyjaśnia­ją, że stanęli wobec alternatywy nie dopusz­czenia do mistrzostw reprezentantów wymie­nionych krajów, gdyż nie posiadają oni li­cencji pilota balonowego. Po prostu w ich krajach macierzystych takich licencji nie wydaje się w ogóle. Wobec tego zdecydowano się na dodanie do tych balonów licencjo­nowanych pilotów RFN, gdyż miejscowe przepisy nie dopuszczają możliwości samodzielnych startów pilotów bez licencji. - Pilo­ci RFN nie są w tej sytuacji zawodnikami, swoją obecnością w koszu umożliwiają je­dynie start wymienionym reprezentantom w sensie przepisów prawa lotniczego. Równo­cześnie zaapelowano, by sprawę potraktować sportowo i wycofać protesty. Po dyskusji, protestujący rzeczywiście odstąpili od uza­sadnionych pretensji, rozstrzygając sprawę w duchu czysto sportowym.

II KOKURENCJA: SZCZĘSCIE BYŁO BLISKO

W dniu 12 września pogoda jest w dalszym ciągu chimeryczna. Historia lubi się powta­rzać - znów w chwili startu wiadomo, już, że cel jest nieosiągalny. Jest nim odgałęzie­nie drogi krajowej B-2 w kierunku Baumen­heim, w odległości 27,87 km od startu. W dalszym ciągu obowiązują ograniczenia, nie wolno przekroczyć Dunaju, maksymalna wy­sokość 6 500 stóp std. Po pierwszym dniu zawodów już nas to nie dziwi - rzeczywiś­cie w powietrzu roiło się od "Stadighter'ów", Fiatów G-91 i innych maszyn. Wiatr ponow­nie ma odchyłkę od kierunku celu w lewo o 30-40°, lecz przynajmniej nie obraca się.

AGIP startuje znów pierwszy - nieko­rzystnie dla siebie, korzystnie jednak dla konkurentów. Cieślak i Góralewicz walczą zacięcie o jak najlepszą pozycję w powietrzu i dobre lądowanie. Zatrzymują się w odle­głości 20,3 km od celu, - idealnie na jego trawersie, co daje im 5 miejsce w konku­rencji. Kosmowski startuje jako jeden z ostatnich, z mocną wolą poprawienia swojej lokaty. „Barum” zaraz po starcie idzie ostro w górę, na dużej wysokości łapie korzyst­niejszy prąd powietrza i... zwycięża! Ląduje w odległości 10,6 km od celu, podczas gdy następny konkurent ma już 15,8 km. Ra­dość w naszej ekipie jest ogromna. Niestety, radość tę gasi później sprawdzenie barogra­fów. Okazuje się, że Kosmowski ma na barografie nieznaczne  przekroczenie wysokości. Pilot broni się - wg wysokościomierza na pewno wysokości nie przekroczył. Rzeczywiś­cie jest pewna rozbieżność pomiędzy przy­rządami. Sprawa pozostaje otwarta – do roztrzygnięcia przez Komisję sportową. W konkurencji tej załoga Austrii I miała dzie­siątą odległość dnia, lecz lądowała za Duna­jem. Została za to od razu przesunięta na miejsce dwudzieste w klasyfikacji drugie­go przelotu.

clip 6

clip 7

Na zdjęciach: Wypożyczony w CSRS balon OK~4000 „Barum”. na którym w mistrzostwach świata startował nasz reprezentant Hieronim Kosmowski oraz kołyszące się na wietrze balony na Via Claudia.

clip 8

clip 9

Następnego dnia zła pogoda uniemożliwiła rozegranie III konkurencji. Zawodnicy zwie­dzali miasto i wytwórnię balonów, gdzie byli podejmowani kolacją na wolnym powietrzu,     z folklorem bawarskim, muzyką ludową i specjałami tamtejszej kuchni oraz olbrzymi­mi kuflami piwa. Dużo zajęcia miała Komi­sja sportowa, która sprawdzała wszystkie harmonogramy i obliczenia wyników. Roz­patrzono też casus Kosmowskiego. Komisja nie dopatrzyła się wielkiej winy pilota. Po­nieważ jednak duża wysokość lotu miała wpływ na lepszy wynik, cofnęła go w klasy­fikacji  dnia o trzy miejsca. Decyzję tę za­twierdza jury.
Ogłoszono wyniki po II konkurencjach. Według nich pierwsza piątka przedstawiała się następująco: l. Szwajcaria II, 2. RFN II, 3. Szwajcaria I, 4. Polska I, 5. RFN I.


Pomimo pogarszającej się pogody - zwię­kszającego się ciągłego opadu deszczu - kierownik mistrzostw ogłasza III konkurencję na wczesne godziny ranne następnego dnia. Nikt nie wierzył w powodzenie tej decyzji. Okazała się ona jednak słuszna, gdyż póź­niejszy okres złej pogody uniemożliwiłby za­liczenie ostatniej konkurencji.


Tymczasem najlepszy wynik Kosmowskie­go i bardzo dobra czwarta pozycja naszej załogi I budziły pewną sensację. Zaczęto nam się uważniej przyglądać. Apetyty zawodników wzrosły, zresztą w całej ekipie.

III KONKURENCJA: ROZWIANE NADZIEJE

W strumieniach ulewnego deszczu w nocy z.13 na .14 września obsługa startowa ofiar­nie napełniała balony gazem. Rankiem lało w dalszym ciągu, w związku z czym przesu­nięto odprawę zawodników na godzinę 9.00; Komunikat meteo był jednak optymistyczny.
I rzeczywiście - o godz. 11.00 deszcz zaczął zanikać, ok. 12.00 wyjrzało słońce. Start za­rządzono na .12.30. Celem lotu było skrzyżo­wanie dróg koło Hohenwarth z odgałęzieniem    w kierunku Engelmannszell, położone 43,29 km od miejsca startu na kursie 60°. Wiatr zgadza się z komunikatem, robi się piękna pogoda. Tym razem Kosmowski startuje pierwszy. Leci jak „po sznurku” - idealnie wg trasy. Następne balony zbierają się dziw­nie w dwóch grupach: po lewej i po prawej stronie trasy. Przeżywamy moment poważ­nego zwątpienia przy starcie AGIPA - na­sza załoga ma duże trudności z otwarciem rękawa powłoki. Asekuruje się wypuszcza­niem gazu przez klapę nawigacyjną, by za­trzymać wznoszenie i nadmierne zwiększenie ciśnienia gazu w powłoce. W końcu piloci meldują przez radio, że sytuację opanowali i rękaw otworzyli. Gdyby to się im nie uda­ło, musieliby natychmiast lądować. Słabą pociechą, w tej sytuacji byłby fakt, że z tej samej przyczyny zrobiła to załoga USA II ­Contos i Fairbanks. Ten ostatni dosłownie płakał pod tym nieudanym starcie. Ja tymcza­sem pędzę z komisją pomiarową do wyzna­czonego celu. Po drodze zatrzymujemy się na miejscu lądowania „La Coquette” - balonu USA I, który zakończył lot daleko od celu. Przy okazji dowiaduję się, że „Kokietka” została zbudowana w 1928 r.! Jak na balon ­rekord długowieczności. 48 lat, to absolutna staruszka, lecz jeszcze rześka. Podziwiam  również pracę grupy pomiarowej, ustalają­cej miejsce lądowania balonu przy pomocy teodolitu;           z dokładnością do 1 m.


Do wyznaczonego miejsca przyjeżdżamy, by przekonać się, że balon D-Trevira. z zało­gą Reisch-Märkl (mistrzowie RFN) wylądo­wał 30 m od celu. Piloci „tłumaczą się”, że nie mogli siadać na samym skrzyżowaniu, bo przeszkadzały im druty! Następna załoga ­w odległości 289 m. Znakomita większość lą­dowała w bliskim sąsiedztwie celu. Od wcze­śniej przybyłych członków komisji dowiadu­ję się o załogach polskich. Niestety - wia­domości są niepomyślne.

clip 10

20 balonów z 3 państw walczyło w Augsburgu o tytuł mistrza świata. Na zdjęciu: Balony po starcie do kolejnej konkurencji.

clip 11

„Barum”,  tzn. Kosmowski,  przeleciał nad celem i... nie „wylądował”. Jak się później          o­kazało, w czeskim balonie lina klapy - ko­nopna - tak dokładnie skręciła się z liną rozrywacza, wskutek całkowitego zmoczenia deszczem, że uniemożliwiło to normalne działanie obydwu urządzeń. Kosmowski lą­duje z perypetiami 9,5 km za celem, co da­ło mu dopiero 17 miejsce w III konkurencji i 13 w klasyfikacji ogólnej. (Trzeba wyjaś­nić, że           w naszych balonach stosujemy do wymienionych tu urządzeń liny i taśmy ba­wełniane, co wyklucza takie działanie wil­goci).


Niewiele lepiej powiodło się naszej I zało­dze. Cieślak i Góralewicz dobrze zmierzali do celu, lecz w końcówce zabrakło im ba­lastu. Niemożność przelecenia jeszcze 800 m kosztuje ich cztery miejsca w klasyfikacji dnia i trzy miejsca w klasyfikacji ogólnej. Strata gazu przy starcie, mniejsza pojemność balonu i może w pewnym stopniu brak więk­szego doświadczenia uniemożliwiają im lą­dowanie bliżej celu.  Kończą lot w odległości 3 068 m. od niego, co daje im dopiero trzy­nasty wynik dnia i 8 miejsce w klasyfikacji ogólnej.


OCENY, POCHWALA ORGANIZATORA

Zgodnie z przewidywaniami - w mistrzo­stwach zwyciężyli faworyci. Niespodzianek nie było. Miejsca 1 i 4 - Szwajcaria, 2 i 3 - RFN. Zgodnie z tradycją, następne mistrzostwa powinny się odbyć za 2 lata w Szwajcarii.


Zakończenie mistrzostw odbywa się na okazałym Balu Narodów w Hotelu; „Drei Mohren". Zwycięzcy otrzymują plakietki FAI, a wszyscy zawodnicy znaczki pamiąt­kowe Potem zabawa. Wymieniamy jeszcze ostatnie znaczki, autografy, życzymy sobie nawzajem rychłego spotkania.
Jak należy ocenić występ polskiej ekipy w  imprezie najwyższej rangi? Sukc

esu  końcowego nie było, lecz trudno również powiedzieć, że wróciliśmy na tarczy. Zawodnicy nasi nawiązali równorzędną walkę z  najlepszymi i pozostawili po sobie dobre wrażenie. Na własnym sprzęcie można by było pokusić się o lepsze wyniki. Ważne jest również to, że polska ekipa swoim startem przypomnia­ła piękne sukcesy naszych pilotów w zawo­dach Gordon-Bennetta. Podkreślano to wie­lokrotnie w rozmowach z nami. Miło mi było wysłuchać m. in. opinii dr. Waltera Lochera - znanego pilota balonowego starszego po­kolenia - że najlepszym dotychczas pilotem jest nasz nieodżałowany inż. Zbigniew Bu­rzyński. Dr Locher udowodnił to ponad wszelką wątpliwość (statystycznie) i opubli­kował. Inne korzyści, ta zdobycie dalszego doświadczenia, odnowienie kontaktów mię­dzynarodowych, nawiązanie wielu nowych.


Na zakończenie należy podkreślić olbrzymi nakład pracy miejscowego kierownictwa         mistrzostw, rekrutującego się z Freiballonve­rein Augsburg. Na szczególne uznanie zasłu­guje praca grupy pomiarów w terenie, kie­rowanej przez inż. Karla Lemmera. Nam wypada podziękować wszystkim, którzy nam pomagali w Augsburgu. A trzeba przyznać, że przyjmowani byliśmy bardzo gościnnie, Szczególnie serdecznie chciałbym podzię­kować za okazaną pomoc Rudiemu Schmid­towi - kierownikowi mistrzostw i dr. Karl­heinzawi Stensche za wypożyczenie balonu i stałą opiekę nad naszą ekipą. Miarą wysiłku organizatora, kierownictwa i służb technicznych może być fakt, że w przeciągu zaledwie 4 dni przeprowadzono bezawaryj­nie 60 startów balonów w trudnych warun­kach meteorologicznych. I jeszcze kilka liczb: do napełnienia balonów zużyto ca 50 000 m3 wodoru, 39 ton piasku do obciążenia przed startami, 10 ton piasku zabrano do lotów jako balast nawigacyjny.


Należałoby życzyć sobie, abyśmy w przyszłości - ale niezbyt odległej - mogli u nas w Polsce rozegrać równie pomyślnie balono­we mistrzostwa świata.

clip 12

Pierwsi mistrzowie świata balonów wolnych napełnionych gazem – Szwajcarzy Peter Peterka (w okularach) i Jean Paul Küenzi.