W dniu 7 września 1958 r. z okazji Święta Lotnictwa, wystartował z Gniezna  do trzeciego lotu balon „Poznań”.


Miejscowe Koło PZF  przy współudziale Oddziału PZF w Poznaniu, przygotowało – za zezwoleniem Dyr. Okr. Poczty i Telekomunikacji w Poznaniu z dnia 3.9.58 r. – również pocztę balonową. Urząd PT Gniezno I  przyjął do przewozu tym balonem łącznie 1791 przesyłek. 


Od poszczególnych przesyłek organizatorzy poczty balonowej pobrali dodatkową opłatę w wysokości 2 zł. W miejsce przewidzianych nalepek, których z uwagi na trudności techniczne nie wykonano, na każdej przesyłce umieszczono prostokątny kauczukowy stempelek w kolorze fioletowym „PRZESYŁKA /2 zł/ BALONOWA”. Odcisk tej pieczęci przestemplowano następnie trzywierszową, prostokątną, również kauczukową pieczęcią w kolorze czerwonym o następującej treści:
„III LOT BALONU „POZNAŃ” /z okazji Święta Lotnictwa/ GNIEZNO 7.9.1958”. Każda przesyłka posiada kolejny numer (od 00001 do nr 001791. W tym locie spotyka się datownik  nadawczy  UP Gniezno 1 w dwóch typach - z wyróżnikiem" * h * " oraz " * d * ".


Lot balonu zakończył się katastrofą w okolicach Kościerzyny w miejscowości SZTARPY, w wyniku której pilot balonu „Poznań” – jedyny członek załogi – ppłk Franciszek Hynek zginął śmiercią tragiczną. Długość lotu 205 km.  Na pokładzie balonu „Poznań” przesyłki ocalały. Przejął je UP Wysin, który po odciśnięciu na wszystkich przesyłkach okrągłego kasownika w kolorze czarnym z datą 8.9.58 godz 9, przekazał je zwykłą drogą pocztową adresatom.

Przesyłka ze stemplem nadawczym "d" UP Gniezno 1

lot balu poznan

Przesyłka balonowa z wyróżnikiem "h" w stemplu nadawczym

lot poznan

Trochę informacji o tym polskim pilocie uznawanym za najwybitniejszego polskiego baloniarza w historii, dwukrotnego zdobywcy Pucharu Gordona Benetta.


Urodzony 1 grudnia 1897 r, w Krakowie, zm. 8 września 1958 r, w Sztarpach. Był absolwentem seminarium nauczycielskiego. W czasie I wojny światowej służył na froncie rosyjskim i włoskim jako żołnierz Legionów Polskich i armii austriackiej, po zakończeniu działań wojennych został elewem Lotniczej Szkoły Obserwatorów Balonowych w Toruniu. W 1928 r. jako pilot balonu „Lwów” uczestniczył w Krajowych Zawodach Balonowych o nagrodę im. płk. Wańkowicza, gdzie zdobył najwyższą lokatę.
Załoga Franciszek Hynek i nawigator Zbigniew Burzyński, była jedną z dwóch wyznaczonych do pierwszego w historii reprezentowania Polski na najbardziej prestiżowych balonowych zawodach świata o puchar Gordona Benetta odbywających się w 1932 r. w Szwajcarii. Hynek i Burzyński  zajęli wtedy szóste miejsce, a druga polska ekipa Władysław Pomaski i Antoni Janusz miejsce czwarte.


Wraz ze Zbigniewem Burzyńskim reprezentował Polskę po raz kolejny w Pucharze Gordona Benetta w Stanach Zjednoczonych. Polacy balonem SP-ADS „Kościuszko” przelecieli odległość 1370 km od miejsca startu w Chicago, utrzymując się w powietrzu przez 39 godzin i 32 minuty. Ustanowili tym samym rekord międzynarodowy i zostali zdobywcami trofeum. W ojczyźnie Hynek został wyróżniony  za swój czyn orderem Polonia Restituta V klasy.


W 1934 r. Hynek znowu reprezentował Polskę w zawodach Pucharu Gordona Benetta, tym razem odbywających się w Warszawie. Nawigatorem lotu był tym razem Władysław Pomaski, a polska załoga pobiła zarówno polski jak i swój własny rekord długości trwania  lotu z poprzednich zawodów. Balon SP-ADS „Kościuszko” wylądował po 44-godzinnym locie w miejscowości Anna koło Woroneża w ZSRR, pokonując odległość 1340 km. Hynek po raz drugi został zdobywcą pucharu, a dwie pozostałe polskie załogi zajęły odpowiednio miejsce drugie i czwarte.


Franciszek Hynek startował również w zawodach Pucharu Gordona Benetta w 1935 w Warszawie, gdzie z Władysławem Pomaskim zajął 5 miejsce, w zawodach z 1936 odbywających się kolejny raz w Warszawie gdzie z Franciszkiem Janikiem zajął miejsce 5 oraz w 1937 w Brukseli, gdzie w tym samym składzie co poprzednio zajął znowu 5 miejsce.


W latach 1926-1939 Franciszek Hynek służył w w stopniu majora w Baonie Balonów w Legionowie. Po wybuchu II wojny światowej pełnił funkcję komendanta zorganizowanego w ramach organizacji „Wilki” – pułku Warszawa – Północ. Był członkiem ZWZ i AK. W połowie 1942 powierzono mu funkcję komendanta Bazy Lotniczej. Został aresztowany przez Niemców 19 maja 1944 i osadzony w obozie koncentracyjnym; przebywał w Gross-Rosen, Funfteichen i Bergen-Belsen.


Po wojnie zajmował się popularyzacją lotnictwa w Polsce. W rocznicę Święta Lotnictwa 7 września 1958 pułkownik Hynek podjął się przewiezienia na pokładzie balonu SP BZB „Poznań” listów opatrzonych okolicznościowym datownikiem. Balon wyleciał o godzinie 18,20. Ostatni wpis w dzienniku pokładowym pochodzi z godziny 20,00, wtedy balon znajdował się nad Żninem. Tuż po północy balon prawdopodobnie zahaczył o linię wysokiego napięcia przechodzącą przez las. Doszło do zapalenia powłoki balonu i eksplozji. Hynek zginął w wyniku katastrofy, a jego ciało odnalazł nad ranem rolnik Alfons Dysarz.


Pośmiertnie Franciszek Hynek został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski za wybitne zasługi na polu lotnictwa sportowego. W miejscu śmierci lotnika, z inicjatywy Gdańskiego Aeroklubu i lokalnej społeczności, odsłonięto w 1969 r. pomnik upamiętniający najwybitniejszego polskiego baloniarza. Imię płk. Hynka otrzymała również  w tym samym roku Szkoła Podstawowa w Szatarpach.


Różne są relacje i komentarze odnośnie wypadku balonu „Poznań”. W styczniowym numerze biuletynu IPN z 2005 roku Paweł Kanturski, na podstawie relacji Ireneusza Cieślaka, stwierdził możliwe zestrzelenie balonu SP BZB „Poznań” przez agenta UB. Według tej tezy miał zostać pomylony z balonem Radia Wolna Europa przewożącym antykomunistyczną literaturę z Niemiec. Śledztwo w tej sprawie umorzono; akta dochodzenia nie zachowały się.


Ale instruktor balonowy Ireneusz Cieślak, który udzielał wywiadu, kwestionuje oficjalną wersję, by przyczyna wypadku było zahaczenie balonem o przewody wysokiego napięcia.


W latach 70, po polowaniu w okolicach Tucholi miałem okazję rozmawiać z emerytowanym szefem Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego z Chojnic lub Kościerzyny  (z biuletynu IPN z kwietnia 2002 r. wynika, ze osobą tą mógł być szef UBP w Kościerzynie Jan Bobczenka, autor kompromitujacej podziemie książki „Front bez okopów” – przyp. P. Kanturskiego). Opowiedział mi o jednym ze swych funkcjonariuszy, który strzelał wtedy w nocy do przelatującego balonu – mówił Cieślak.


Według Kanturskiego, ze śmiercią Hynka może się wiązać prowadzona w latach 50, przez Radio Wolną Europę akcja wysyłania z Niemiec nad Polskę balonów z antykomunistyczną literaturą. Choć brak jest informacji, by do nadlatujących nad Polskę balonów strzelano, autor nie wyklucza, że pośrednią ofiarą „akcji balonowej” mógł właśnie paść Hynek. O tej akcji w „Komentarzach Historycznych” Paweł Kanturski dalej pisze, że w ramach tej operacji o kryptonimie „Spotlight” nad polskim terytorium pojawiły się tysiące balonów z ulotkami propagandowymi. Podczas podobnej operacji nad Czechosłowacją do likwidowania balonów użyto eskadry samolotów MIG –15 i starych Avii (Messerchmittów), z mizernym zresztą skutkiem. Jak pisze Nowak- Jeziorański, ówczesny szef sekcji Polskiej Radia Wolna Europa, „widok myśliwców strzelających do balonów z ulotkami stanowił nie byle jaką uciechę”. W Polsce reakcja władz była równie nerwowa – o akcji mówiono w całym kraju, a milicja, zwłaszcza na wsiach, miała nie lada kłopot z wyzbieraniem leżących na polach broszur. Należy jednak pamiętać, ze wypadek miał miejsce w 1958 r., z zatem już dwa lata po zakończeniu „akcji balonowej”. 


Były szef sekcji RWE, nieżyjący już, Jan Nowak-Jeziorański mówił autorowi, że śmierć Hynka mogła się stać w tym kontekście dla komunistycznej propagandy dobrym pretekstem do przedstawienia akcji balonowej w złym świetle i skompromitowania RWE jako „winowajcy”.


„Dlaczego dopuszczono do zniknięcia dokumentów tak ważnej sprawy? Z jakich powodów media i władze komunistyczne przez lata unikały mówienia o możliwości zestrzelenia balonu, mając w ręku, jak twierdzi Jeziorański, doskonały pretekst do skompromitowania RWE? Szukanie odpowiedzi na te pytania, to zadanie historyków i archiwistów. Dopóki sprawa nie zostanie wyjaśniona, pozostaje interpretacja wypowiedzi świadków i snucie domysłów” – kończy Kanturski swój artykuł

.
Znowu Paweł Elsztein, autor książki „Świat balonów” i dziennikarz „Skrzydlatej Polski”, studzi zapały zwolenników tezy o strzelaniu. – Hynek to legenda i wydaje mi się, że niektórym spośród tych, którzy lansują takie teorie, zależy, aby legendą pozostał. W PRL każdy statek powietrzny był „materią urzędową” i tylko szaleniec odważyłby się do niego strzelać.


Także inż. Jan Koźniewski, projektant zamontowanej w balonie Hynka klapy służącej do wypuszczania gazu, dementuje pogłoski o zestrzeleniu. Klapa jego projektu była metalowa, w przeciwieństwie do zazwyczaj używanych drewnianych, jednak już po wypadku Hynka w co najmniej jednym balonie wykorzystywano metalową klapę i latał on bez żadnych problemów. Balon gazowy w ogóle niełatwo jest zapalić, podobno jak trudno było zestrzelić napełnione wodorem wielkie sterowce używane w czasie obu wojen. Jednak podczas wznoszenia wskutek różnicy ciśnień nieco gazu wycieka przez „rękaw” i miesza się z powietrzem, czego skutki mogą być opłakane. Wystarczy wspomnieć eksplozję balonu stratosferycznego w Dolinie Chochołowskiej w 1938 r.


Lista wątpliwości jest długa, ale skoro nigdy nie zdołano potwierdzić zestrzelenia balonu Hynka, ani ustalić czy ktokolwiek odpowiada za katastrofę, sprawa zostaje w sferze domysłów.